W Kanadzie były pełne świątynie, a jednak na przestrzeni dwóch pokoleń Kościół przestał praktycznie istnieć. Czy należy się obawiać, że za jakiś czas nasze świątynie będą puste? Zastanówmy się nad polskim Kościołem w obliczu presji sekularyzacji, czyli ile jest wiary w polskich katolikach. W drodze, 11/2006
Zbigniew Nosowski: To że u nas jest inaczej, to jeden z argumentów, dlaczego w Polsce w przyszłości może być inaczej. Mam wrażenie, że tym, co w Quebecu zaważyło bardziej niż zła recepcja II soboru watykańskiego czy kulturowy aspekt przekazywania wiary, był fakt, że postawy religijne stanowiły element systemu społecznego, który się rozpadł na skutek modernizacji. One się rozpadały jako część tego systemu. Tak było nie tylko w Quebecu, ale również w Holandii i na mniejszą skalę w Irlandii — w krajach, w których sekularyzacja przebiegała najszybciej. Wszędzie tam społeczeństwa organizowały się według reguł wyznaniowych. I w Quebecu, i w Irlandii były tylko katolickie szkoły, nie było szkół publicznych. Gdy skończył się tam określony porządek społeczny, nastały kłopoty dla Kościoła, który był jego fundamentem…
Zupełnie nie zgadzam się natomiast z twierdzeniem Darka Karłowicza, że socjologia ex definitione jest nastawiona na zwalczanie religii i że to, co ona odkrywa, nijak się ma do tego, co jako wierzący rozumiemy jako wiarę. Oczywiście, nie sposób metodami socjologicznymi dotrzeć do jej istoty, ale w badaniach socjologicznych możemy znaleźć ciekawe informacje. Na przykład, że Bóg jest ważny w życiu — w skali od jeden do dziesięciu — dla Rumunów na poziomie 8,63, dla Polaków — 8,39, Greków — 7,93. Najmniej ważny jest dla: Niemców wschodnich — 3,16 i Czechów — 3,63. Codziennie modli się 55% Rumunów, 51% Polaków, 39% Greków, 45% Irlandczyków. A w Niemczech wschodnich codziennie modli się 6% osób, we Francji 9,1%. Czyż to nie są fascynujące informacje?
Na dodatek znaczący przedstawiciele socjologii religii, nawet współtwórcy teorii sekularyzacji już dawno się wycofali z determinizmu. Peter Berger w 1997 roku pisał: Myślę, że błędem było to, co ja i inni socjologowie religii pisaliśmy w laach 60. o sekularyzacji. Zakładaliśmy, że sekularyzacja z modernizacją idą ręka w rękę, że wzrost modernizacji przynosi wzrost sekularyzacji. Nie była to szalona teoria, było nieco dowodów na jej poparcie. Uważam jednak zasadniczo, że była ona mylna, znaczna część dzisiejszego świata nie jest laicka, ale bardzo religijna.
Paweł Kozacki OP: Jeżeli nie można mówić o determinizmie, a wręcz trzeba stwierdzić, że socjologiczna teoria sekularyzacji odeszła w przeszłość, to czy obawy, że w Polsce dzieje się to, co w Quebecu, że następuje odchodzenie ludzi od wiary, że religijność słabnie, są uzasadnione czy wyssane z palca?