Obrona wiary katolickiej czy negacja sakramentu małżeństwa?

Gdy ludzie nie będą w Kościele słyszeć o cielesności, która może być znakiem jedności z Bogiem i współmałżonkiem, nigdy nie nabiorą szacunku do swojego ciała i ciała drugiego człowieka. A tego dobrego przekazu nie słyszeli i nie słyszą! W drodze, 6/2008



Jest wielu ludzi głęboko zranionych przez grzech, przez zło, jakie panuje w świecie. Dopiero po przejściach wracają oni do Kościoła. Dużo czasu upłynie, zanim nabiorą szacunku do siebie i innych osób. Nie możemy jednak pozwolić, aby neofici narzucali Kościołowi swoje negatywne spojrzenie na życie.



Kapłaństwo też można zakwestionować


Konieczność obrony godności chrześcijańskiego powołania powinni dobrze rozumieć kapłani, ponieważ sakrament święceń, podobnie jak małżeństwo, jest także sakramentem komunii człowieka z Jezusem Chrystusem i Kościołem.

Spróbujmy, w pozornie teologiczny sposób, zakwestionować kapłaństwo. Coraz więcej ludzi myśli, że kapłani (żyjący w celibacie) nie są w pełni zdrowymi mężczyznami. Prymitywni ludzie rzekomymi zaburzeniami osobowości wyjaśniają ukryte motywy kapłańskich wyborów i tym samym ośmieszają duchowy autorytet księży. Gdy nagłaśnia się nieliczne przypadki pedofilii (w 80% homoseksualnej) wśród duchowieństwa, porusza temat kochanek lub dzieci kapłanów, to kapłani odbierają natłok takich informacji jako inteligentny i zaplanowany atak na kapłaństwo. Boją się, że częste mówienie o patologiach niektórych księży wywoła (w niektórych krajach już wywołało) upadek etosu kapłana, zniechęci młodych chłopców do odpowiedzi na głos powołania kapłańskiego. Woleliby, aby o ich życiu mówiono pięknie i dobrze – dostrzegano poświęcenie, oddanie Bogu, szanowano ich drogę do świętości. Dobre mówienie o sakramencie, który przyjęli – czego nie może się doczekać sakrament małżeństwa – mogłoby być okazją do zdemaskowania niedostatków “teologii kapłańskiego ciała”. Dlaczego tak się nie dzieje? I dlaczego nikt nie zapyta, czy przypadkiem nie przyszedł czas, aby zamiast o pięknie powołania kapłańskiego, seksualności oddanej Chrystusowi, wyjątkowości bycia szafarzem Bożej łaski, zacząć pisać o fundamentalnej chrześcijańskiej prawdzie – o złu i grzechu ogarniających życie celibatariuszy, o augustyńskiej pożądliwości, która nie omija wybrańców Bożych, o ich problemach seksualnych, wygodzie życia…

Może trzeba by zacząć alarmować, że idealistyczna teologia sakramentu kapłaństwa stacza się w dół, a nadzieje na głębsze zrozumienie tego powołania związane z posoborowymi nurtami teologii okazały się płonne? Może lepiej już zacząć wieścić koniec kapłaństwa, bo mówiąc o świętości i pięknie tego powołania, sprawi się, że ci duchowni, którzy się tym pelagiańskim błędem zachwycą, zapomną o swoim skażeniu grzechem i złem? Usprawiedliwią swoje seksualne grzechy. Stracą realistyczne spojrzenie na swoje grzeszne życie. Może nawet gdy się już o tych nadużyciach powiedziało ileś razy, trzeba zawsze o nich przypominać, aby nie pojawił się cień podejrzenia, że sakrament kapłaństwa jest pięknym darem Boga?




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...