Obrona wiary katolickiej czy negacja sakramentu małżeństwa?

Gdy ludzie nie będą w Kościele słyszeć o cielesności, która może być znakiem jedności z Bogiem i współmałżonkiem, nigdy nie nabiorą szacunku do swojego ciała i ciała drugiego człowieka. A tego dobrego przekazu nie słyszeli i nie słyszą! W drodze, 6/2008



Pożądliwość jest skutkiem grzechu pierworodnego, ale nie jest nim przyjemność seksualna. Ją zaplanował Bóg, stwarzając ludzkie ciało. Obecność przyjemności seksualnej towarzyszy spotkaniu kochających się małżonków. Bóg w pełni akceptuje to ludzkie odczucie, pozwala nim się cieszyć w akcie małżeńskim.

Sam Stwórca sprawił [...], że małżonkowie we wspólnym, całkowitym oddaniu się fizycznym doznają przyjemności i szczęścia cielesnego i duchowego. Gdy więc małżonkowie szukają i używają tej przyjemności, nie czynią niczego złego, korzystają tylko z tego, czego udzielił im Stwórca [1]

– pisał Pius XII, podając argument ostateczny – wolę samego Stwórcy.

Takie myślenie, poparte na szczęście autorytetem papieża, jest punktem wyjścia rozważań o życiu seksualnym małżonków. Przyjemność nie jest tylko fizjologiczną reakcją organizmu, ale także psychicznym i duchowym doświadczeniem. Podejmując stosunek seksualny, małżonkowie mogą się cieszyć wzrastającym pobudzeniem, namiętnością ogarniającą ich ciała, wzajemną bliskością emocjonalną i równocześnie Bożym błogosławieństwem dla swojej miłości. Sam Bóg tak stworzył ludzkie ciało, że człowiek pragnie i szuka przyjemności seksualnej. To pragnienie nie jest samo w sobie ani złe, ani nieczyste. Jest ludzkie w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Dopiero gdy zrozumie się, że mówienie o przyjemności seksualnej małżonków jest wyrazem wiary w Boga Stwórcę, a nie wdzierającym się do Kościoła nurtem rewolucji seksualnej, można przyjąć takie stwierdzenie jak na przykład to, że w czasie współżycia seksualnego małżonkowie mogą okazywać sobie miłość w każdy sposób, mogą obdarzać się nawet najbardziej wyszukanymi pieszczotami. Mogą stosować stymulację oralną i manualną. Zwracam uwagę, znając wypaczone skojarzenia wielu ludzi, w tym księży, że trzeba czytać to, co jest napisane, że nie ma tu mowy o seksie pozamałżeńskim i nie ma tu mowy o dowolnym stosowaniu pieszczot seksualnych w każdej chwili, ale tylko w czasie gry wstępnej. Normalnie takie rzeczy uściślam na końcu, trzymając się tematu, czyli pozytywnie wyjaśniam sens aktu małżeńskiego (pokazuję, co wolno, co jest normalne i dobre, a nie, co jest złe i zakazane). Tutaj jednak już teraz wyjaśniam, o czym mówię – ze względów dydaktycznych, ale także dlatego, że ci, którzy dyskutują o katolickiej moralności, często nie za bardzo rozumieją, w jakim obszarze się poruszamy i co jest tematem rozważań. Szybko natomiast reagują i osądzają. Dotyczy to zresztą nie tylko katolików, ale tak samo niewierzących interpretatorów moralności katolickiej.


[1] Przemówienie Piusa XII z 29 października 1951, cyt. za: KKK, 2362.




«« | « | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...