Zawsze starałem się stosować zasadę pomocniczości kurii wobec parafii. Tygodnik Powszechny, 3 grudnia 2007
– Czy nie istnieje w Polsce pokusa klerykalizacji? Księży jest wciąż stosunkowo dużo – na tyle dużo, że niektórzy woleliby zostawić im pole do działania.
– W warszawskiej diecezji sytuacja jest nieco inna. Jeżeli w Krakowie księży i zakonników jest 2200, to tu, przy tej samej wielkości diecezji, tylko 1200. W seminarium mamy na pierwszym roku 30 osób, a wszystkich „naszych" kleryków jest 150. Oprócz tego są jeszcze klerycy „Redemptoris Mater".
– Skąd przychodzą?
– Bywa, że jedna trzecia to ludzie, którzy przyszli po wyższych studiach (wtedy pobyt w seminarium trwa zazwyczaj rok krócej). Kiedy w całej Polsce odnotowano pewien spadek powołań, to u nas przyszło do seminarium mniej więcej tylu chętnych, co w latach minionych. Pewien procent przychodzi z innych diecezji: w Warszawie studiowali i chcą tu zostać. W większości wywodzą się ze środowisk miejskich, co zresztą jest tendencją obserwowaną w całej Polsce. Przed przemianami dwie trzecie pochodziło ze wsi, teraz proporcje diametralnie się zmieniły. Odpowiedź, dlaczego tak jest, wymaga badań, ale intuicyjnie wyczuwam, że w sytuacji pluralizmu społeczeństwa, co wiąże się z wystawieniem księdza na krytykę, lepiej radzą sobie ludzie, którzy byli zmuszeni do przemyślenia, dlaczego wierzą i po co idą do seminarium. Czyli ci, którzy idą tam nie dla zewnętrznego prestiżu, ale po to, żeby służyć Bogu i Kościołowi.
– Wróćmy do pierwszego pytania: czy zdarza się Księdzu Arcybiskupowi chodzić po ulicach, robić zakupy, wchodzić incognito na Mszę i posłuchać kazania?
– Na razie mam za mało czasu. Ale będę chodził tak, jak chodziłem w Krakowie. Czasem idę pieszo do katedry. Często ktoś mnie zatrzymuje i nawiązuje się rozmowa. Lubię te spotkania.
– Co po przyjściu do Warszawy było dla Księdza Arcybiskupa zaskoczeniem, niespodzianką?
– Jak mówiłem, dużo bywam w parafiach i wciąż jestem pod wrażeniem uczestniczenia w Eucharystii. To naprawdę jest uczestnictwo pogłębione. Może bierze się to stąd, że procent uczęszczających jest mniejszy i ci, którzy przychodzą, wiedzą, po co przyszli.
– Czy to znaczy, że w Warszawie mniej ludzi chodzi do kościoła?
– Kiedy porównuję z diecezją koszalińską, to wielkiej różnicy nie widzę. Problem leży gdzie indziej: w tym, że nieprecyzyjnie definiujemy pojęcia ewangelizacji i duszpasterstwa. Im mniej ludzi jest w bliskim związku z niedzielną Eucharystią, tym większy ciąży na wspólnocie parafialnej obowiązek ewangelizacyjny. Nie można iść do ludzi, którzy są poza wspólnotą eucharystyczną od razu z duszpasterstwem. Oni najpierw potrzebują ewangelizacji. Mogą ją prowadzić uformowani w parafiach katolicy świeccy, uformowani apostołowie i świadkowie. Oni z kolei też potrzebują do tego ewangelizacji, gdyż wszyscy potrzebujemy ewangelizacji. I to jest ta potrzebna nowość w żywej parafii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.