Zawsze starałem się stosować zasadę pomocniczości kurii wobec parafii. Tygodnik Powszechny, 3 grudnia 2007
– Czy spotyka się Ksiądz Arcybiskup także z ruchami kościelnymi, neokatechumenatem, Opus Dei?
– W diecezji jest bardzo dużo ruchów. Dla nich wszystkich trzeba szukać zworników eklezjalności, żeby nie poszły swoimi drogami, żeby z napięcia ruch–charyzmat, które samo w sobie jest twórcze i potrzebne, nie wynikały jakieś problemy.
– A one się garną do kontaktów z biskupem? Odczuwają potrzebę tych „zworników eklezjalności"?
– Tak, generalnie garną się i szukają. Weźmy obecny w naszej diecezji i liczniejszy niż w jakiejkolwiek innej ruch neokatechumenalny. W niektórych parafiach jest dziesięć i więcej wspólnot, dwadzieścia jest w parafii przy ul. Domaniewskiej. Księża wychodzący z seminarium ruchu („Redemptoris Mater") pracują w parafiach, do których kieruje ich biskup. Niektórzy, za sugestią ruchu i z moim posłaniem, po pięciu latach jadą na tzw. „wędrowanie". To wędrowanie odbywa się w Ameryce, w krajach europejskich, ale najczęściej na Ukrainie, w Białorusi, Rosji, Słowenii. Za szczególnie pozytywne uważam to, że prezbiterem pierwszej wspólnoty w parafii zawsze jest proboszcz.
Mamy też rodzimy, ale obecny już w 40 diecezjach świata Ruch Rodzin Nazaretańskich. No i Opus Dei, które próbuje nowych form i metod, działając głównie na terenie duszpasterstwa inteligencji.
– Podobno niektórzy biskupi w świecie mają trudności z akceptowaniem u siebie Opus Dei.
– Wszystko zależy od tego, jaka jest forma współpracy i czego się oczekuje. Najgorzej, jeśli w ocenie danego ruchu funkcjonują jakieś sztance. Podobnie było 40 lat temu z Oazami, ale znalazł się m.in. arcybiskup krakowski, który dał im „parasol". Taka jest droga eklezjalności ruchów. Ważny w tym jest biskup, ale dużą rolę odgrywa parafia: neokatechumenat, Ruch Rodzin Nazaretańskich czy Oazy są skuteczne wtedy, kiedy są mocno zakorzenione w parafii.
– Po przybyciu do Warszawy powiedział Ksiądz Arcybiskup: „Przyszedłem jako ogrodnik, aby pomóc wzrastać tym wszystkim roślinom, które są piękne i rozwijają się w łonie Kościoła warszawskiego. Chcę to robić z pomocą ludzi i licznych tutaj środowisk, także we współpracy z Klubem Inteligencji Katolickiej".
– Nie zamierzam kłaść ręki na instytucjach i dziełach, które są ponadparafialne, jak KIK, „Więź", środowisko Piwnej i wiele innych miejsc. Autonomia tego rodzaju działań, jeśli spełnia wymóg eklezjalności, jest warunkiem ich funkcjonowania. Jeżeli na wszystkim będę wieszał szyld Kościoła, reakcja będzie odwrotna: skoro kuria wie najlepiej, to niech sobie robi, a my jesteśmy niepotrzebni. Pielęgnowanie wszystkich roślin, które posadzono na grządce Kościoła, polega na tym, żeby rosły w świadomości, że są Kościołem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.