Zawsze starałem się stosować zasadę pomocniczości kurii wobec parafii. Tygodnik Powszechny, 3 grudnia 2007
Trzecia sprawa: porównywanie z Francją nie jest trafne. Francja ma 200 lat doświadczeń zmagania z laicyzmem, nasza historia jest inna i ostatnie 18 lat pokazuje, że, dzięki Bogu, nie idziemy w tym kierunku. Podobnie nie jest adekwatne porównywanie nas z Hiszpanią, Portugalią i Irlandią. Tam przez wiele dziesiątków lat Kościół był blisko władzy państwowej: były to państwa wyznaniowe, katolikom świeckim, księżom i biskupom było dobrze, a potem przyszło odreagowanie. Myśmy jednak w latach okupacji i komunizmu byli ze społeczeństwem i cierpieliśmy, może nawet bardziej niż ono. Dziś głośno się mówi, i mówią to socjologowie, że Polska może być przykładem na to, że dobrobyt i wolność niekoniecznie muszą prowadzić do skrajnej laicyzacji. Pod warunkiem, że nie założymy rąk.
Mam oczywiście świadomość, że choć Pan Jezus nas zapewnił: „bramy piekielne nie przemogą", to nie obiecał tego żadnemu konkretnemu Kościołowi. Ile razy patrzę na mapę Azji Mniejszej, tyle razy myślę, że Pan Jezus się obszedł bez najmocniejszych Kościołów pierwszych siedmiu wieków. Ważne jest to, co mówi obecny Papież, i to znacznie wyraźniej niż poprzednik, kiedy ostrzega Europę (syntetyzuję wiele jego wypowiedzi): „Europo, Europo, pierwsza córko Kościoła, uważaj, żeby się bez ciebie Pan Jezus kiedyś nie musiał obchodzić".
– A obawa, że ludzie szukający Boga będą to robić poza Kościołem? Spotykamy w Warszawie młodych ludzi z wielką wrażliwością religijną, którzy swoich tęsknot nie kojarzą np. z chodzeniem w niedzielę do kościoła. Zresztą zwykle już ich rodzice przestali to robić.
– To paradoks, że – nie tylko w Warszawie – młodzież jest czasem bardziej religijna niż rodzice. Jeżeli nie wynoszą z domu doświadczenia codziennej modlitwy albo niedzielnej Eucharystii, a przychodzą na religię i czegoś szukają, stanowi to dla nas wielkie zobowiązanie.
– No i mamy zderzenie młodego, szukającego człowieka z rzeczywistością Kościoła. Np. z fenomenem Radia Maryja. Ksiądz Arcybiskup mówił w wywiadzie dla „L'Avvenire": „Nie postrzegam go jako jakiejś przeszkody, nawet jeśli wznieca nieco zakłopotania z powodu koncepcji Kościoła, który jawi się jako zamknięty i oblężony wieczernik. To radio miało i ma dużą zasługę w zwracaniu się do osób starszych, chorych i generalnie do słabszej i bardziej zapomnianej części polskiego społeczeństwa. Rozwiązaniem nie jest zamknąć Radio Maryja, ale je ulepszać". Od tego wywiadu upłynęło kilka miesięcy. Czy dziś Ksiądz Arcybiskup podtrzymuje tamtą diagnozę?
– Mówię i będę mówił o Radiu Maryja z ostrożnością nie dlatego, że nie chcę zaszkodzić rozmowom, które trwają. Ja tak mówię z troską o ludzi, którzy zaufali tej rozgłośni. Nieważne, czy są ich 3 miliony, czy 1,5 miliona: to ludzie, którzy z tym radiem się utożsamiają i nie wolno ich prowadzić na manowce jakąś jednostronną i nieodpowiedzialną dyskusją. A nie są to wyłącznie ludzie niewykształceni. Bardzo się identyfikuję z artykułem pana Aleksandra Halla, który ukazał się niedawno na pierwszej stronie „Tygodnika" – że nie można zbyt łatwo oceniać, mówiąc np. że dobrym Polakiem jest tylko ten, kto reprezentuje wizję, która się nam najbardziej podoba.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.