Ankieta była przygotowywana z okazji jubileuszu 75-lecia urodzin Ryszarda Kapuścińskiego. Zaprosiliśmy do niej kilku utalentowanych reporterów średniego pokolenia, by wypowiedzieli się o autorze Cesarza. Dziś teksty jubileuszowe stają się nieuchronnie pożegnaniem. Postanowiliśmy ich jednak nie zmieniać, by ocalić nutę radosnego dialogu z Mistrzem. Znak, 2/2007
I wtedy znów go odwiedziłem, by porozmawiać o zmarłym właśnie dawnym dyktatorze z Ugandy Idim Aminie. Kapuściński odwiedzał Ugandę za czasów Amina i zamierzał napisać o nim książkę. A nawet już ją pisał. Wraz z Cesarzem i Szachinszachem miała złożyć się na trylogię o władzy. Etiopski cesarz Hajle Sellasje i irański szach Mohammed Reza Pahlavi reprezentowali władzę ubraną w paradne mundury, skrępowaną dworską etykietą, koniecznością dotrzymania protokołu i zachowania pozorów. Amin swoją postacią i historią przedstawiał władzę w formie najprymitywniejszej, czystej, a więc, zdawało mi się, jeszcze bardziej kuszącej.
Zapytałem Kapuścińskiego, dlaczego w końcu nie napisał tej książki o Aminie, nie dokończył trylogii władzy. „Nie mogłem – odparł. – Musiałem to zostawić, bo w Związku Radzieckim zaczęła się pieriestrojka, musiałem tam pojechać”. To właśnie przed podróżą do Moskwy zadzwonił przed laty do PAP, a gdy mu powiedziano, że właśnie stamtąd wróciłem, postanowił się ze mną spotkać. „Pisarz porzucił książkę, by gnać do Moskwy i przyglądać się, jak upada imperium?” – nie mogłem uwierzyć. „No tak – przytaknął. – W gruncie rzeczy w duszy jestem depeszowcem”.
Kapuściński wciąż mnie zadziwia, zaskakuje. Mimo swojego wieku i towarzyszących mu przypadłości, pozostaje, może dzięki tej żarłocznej ciekawości wszystkiego, człowiekiem niezwykle młodym. Widać to szczególnie na tle współczesnej, nieciekawej niczego, bo przekonanej, że wszystko wie, dziennikarskiej ciżby młodocianych starców.
Szachinszach i Cesarz to moje ulubione i – moim zdaniem – najlepsze książki Kapuścińskiego. Czytam je od początku do końca, ale także na chybił trafił, tam, gdzie się akurat otworzą. Przewracam kartki jak zdjęcia. „To był mały piesek rasy japońskiej...” Każdy fragment, każdy akapit są samoistną opowieścią. Nawet motta otwierające jego książki. Jak modlitwa wodza Grikuasów przed bitwą z Burami w 1876 roku z Wojny futbolowej:
Boże! Mimo tylu modlitw do Ciebie ciągle przegrywamy nasze wojny. Jutro znowu będziemy walczyć w bitwie, która jest naprawdę wielka. Ze wszystkich sił potrzebujemy Twojej pomocy i dlatego muszę Ci coś powiedzieć: ta jutrzejsza bitwa to będzie ciężka sprawa. Dlatego proszę Cię, nie przysyłaj nam na pomoc Twojego Syna. Przybądź sam.
Czasami dzwonią do mnie z pytaniami, czy sądzę, że Kapuściński otrzyma w końcu literacką Nagrodę Nobla? Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia. Bo nagroda, jeśli ją otrzyma, nie uczyni z niego przecież większego pisarza. A jeśli nie otrzyma jej nigdy, to i tak w niczym nie pomniejszy to jego wielkości.
***
WOJCIECH JAGIELSKI, ur. 1960, pisarz, reporter, dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Autor Modlitwy o deszcz (2002) i Wież z kamienia (2004).