Ankieta była przygotowywana z okazji jubileuszu 75-lecia urodzin Ryszarda Kapuścińskiego. Zaprosiliśmy do niej kilku utalentowanych reporterów średniego pokolenia, by wypowiedzieli się o autorze Cesarza. Dziś teksty jubileuszowe stają się nieuchronnie pożegnaniem. Postanowiliśmy ich jednak nie zmieniać, by ocalić nutę radosnego dialogu z Mistrzem. Znak, 2/2007
SAMIUTKI
Wojciech Tochman
„To nieuchronny dramat naszego zawodu: permanentna samotność – mówił kiedyś Ryszard Kapuściński do swojego kolegi Wojciecha Giełżyńskiego. – Jedziesz gdzieś w świat, uganiasz się cały dzień, żyjesz w okropnym napięciu, potem wracasz do hotelu i jesteś samiutki, nie masz się z kim podzielić swymi myślami, wątpliwościami, przeżyciami. Umiejętność życia w samotności, oswojenia samotności jest najtrudniejszą rzeczą”.
Pojąłem to dosyć późno, byłem już po trzydziestce i miałem za sobą ponad dziesięć lat reporterskiej pracy. Wielokrotnie wracałem sam do hotelu i było mi z tym całkiem dobrze. Odpoczywałem po ciężkim dniu. Wiedziałem, że potrafię porządnie zebrać materiał i przyzwoicie napisać tekst, czułem się profesjonalistą. Aż do tamtego wiosennego wieczoru w Sarajewie, pokaleczonym i obolałym po niedawnej wojnie. Gdzieś nad miastem wynajmowałem pokój, do którego co wieczór wracałem umordowany tym, co zobaczyłem i co usłyszałem w ciągu dnia.
W górach Hercegowiny zobaczyłem, jak otwierają masowy grób, nad którym stały matki. Spodziewały się, że w tym błocie odnajdą kości swych dzieci. Nie pytałem o nic. (Ryszard Kapuściński: „Jako reporter wstydzę się swojego natręctwa”).
Wróciłem po zmroku. Wziąłem długi prysznic. Tego, co zobaczyłem, zmyć mi się nie udało. Wyszedłem przed drzwi, spojrzałem na rozświetlone miasto: śmiechem i śpiewem ludzie usiłowali zapomnieć. Wtedy poczułem, że nic nie umiem. Opowiedzieć tego, co zobaczyłem, już nie będę potrafił. Nie zdołam napisać słowa. I nie ma kogo wołać na pomoc. Czułem się niedołężny, sparaliżowany, chory, sam.
Czy ktokolwiek w tamtej chwili mógłby zaradzić mojej bezsilności? Ktoś mi bliski albo redaktorka zza biurka w redakcji? Przez komórkę, esemesem, mailem? Nie sądzę. Nikogo wtedy nie potrzebowałem, choć wydawało mi się, że jest na odwrót. W końcu, gdy udało mi się uporządkować myśli, zrozumiałem, że wszystko ze mną w porządku. Tak musi być, by powstał tekst, który jest coś wart. Pisał i mówił o tym Ryszard Kapuściński: „Podróż reporterska wymaga
samotności. Muszę być sam”. I jeszcze: „Kolejny rodzaj samotności wynika z faktu, że reporter pisze dla ludzi, którzy nie doświadczają takich przeżyć, którzy żyją »normalnie«, dla których jego opowieści są jakby z innego świata. I to sprawia, że jest on podwójnie samotny”.