W grudniu 2006 Stowarzyszenie Vox Humana i Fundacja Kultury Chrześcijańskiej ZNAK zorganizowały debatę nt. udziału polskich wojsk w operacji w Afganistanie. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty tej rozmowy. Znak, 3/2007
Istnieje także wariant najbardziej chyba niebezpieczny: prezydent Pakistanu Muszarraf ginie w zamachu. Zorganizowano już dwa zamachy na jego życie. Po ewentualnej śmierci generała może dojść do zamieszek i przejęcia władzy przez elementy skrajne. Może nie jest to bardzo prawdopodobne, pamiętajmy jednak, że Pakistan jest mocarstwem atomowym. Dr Khan, który jest uważany za „ojca” broni atomowej, był zamieszany w sprzedaż jej elementów na całym świecie. Kto wie, czy tego typu operacja zbrojna nie doprowadzi do destabilizacji nie tylko w Afganistanie, ale i w sąsiednim państwie. Co więcej, Afganistan i Pakistan nie istnieją samodzielnie, sytuacją zainteresuje się Arabia Saudyjska i Iran. Obawiam się tutaj reakcji łańcuchowej. Brak jakichkolwiek rozsądnych pomysłów politycznych przeradza się prędzej czy później w chaos. Niewątpliwie pierwsza amerykańska interwencja była w pewien sposób konieczna, bo dzięki niej afgańskie dziewczęta mogą chodzić do szkół. Ale co dalej? W pięć lat po amerykańskiej interwencji według różnych raportów, także przygotowywanych przez obserwatorów z Ameryki i Europy, sytuacja jest gorsza, niż była. Walki trwają nie tylko na południu, przesuwają się już na północ, a rozwiązania nie widać.
ANNA KRASNOWOLSKA: Zgadzam się, że Polska w wysyłaniu wojsk do Afganistanu nie ma interesu. Niewątpliwie powinniśmy wysyłać pomoc humanitarną i fundować stypendia. Zgadzam się też, że Amerykanie w krajach odmiennych kulturowo zachowują się arogancko, bez wizji i wyczucia. Ale z afgańskiego punktu widzenia sprawa Afganistanu jest o wiele bardziej skomplikowana. Oczywiście ćwierć wieku temu weszli Rosjanie i zdewastowali kraj, nieodwracalnie niszcząc jego chwiejną równowagę społeczną. Ale musimy pamiętać, że od wyjścia Armii Czerwonej do wkroczenia Amerykanów minęło trzynaście lat i były to lata wielkiego chaosu i wojny domowej, a następnie strasznego reżimu talibów. Przez te wszystkie lata Afganowie nie potrafili o własnych siłach osiągnąć konsensu, jaki w końcu wypracowany został pod auspicjami międzynarodowymi na konferencji bońskiej (grudzień 2001). Gdyby nie 11 września, Amerykanie nie zdecydowaliby się na tę interwencję, a losy Afganistanu toczyłyby się własnym biegiem. Wydawało się, że interwencja była wydarzeniem opatrznościowym, że nastąpi tam stabilizacja, że Afganistan stanie na nogi i wyjdzie z tego kryzysu. Dziś wygląda na to, że szansa ta została częściowo zmarnowana, za sprawą rozproszenia na interwencję w Iraku środków, które mogłyby być przeznaczone dla Afganistanu. Ale co by było, gdyby siły NATO wycofały się teraz z Afganistanu? Przypuszczam, że nastąpiłaby tam eskalacja przemocy, przejęcie władzy przez siły ekstremistyczne, którymi Piotr Kłodkowski straszył, mówiąc o Pakistanie. Wydaje mi się, że w wypadku Afganistanu byłoby to jeszcze bardziej prawdopodobne...
PIOTR KŁODKOWSKI: Z tą różnicą, że Pakistan ma broń atomową, a Afganistan nie...
ANNA KRASNOWOLSKA: Oczywiście. Niemniej wydaje się bardzo prawdopodobne, że sytuacja wróciłaby do stanu rzeczy sprzed 11 września, tzn. do reżimu talibów, co przekreśliłoby szansę Afganistanu na wyjście z zapaści cywilizacyjnej.