ONZ, polityka i prawa człowieka

Przez pewien czas po upadku żelaznej kurtyny zachowywaliśmy się na Zachodzie, jakbyśmy ciągle śpiewali: „we are the champions”, „we are the world”; wydawało się nam, że uosabiamy intencje całej społeczności międzynarodowej, która może jest słaba, może niedomaga, ale my potrafi my ją niejako wyręczyć. Znak, 12/2008



Ciekaw jestem, jak w praktyce dyplomatycznej wygląda znajdowanie punktów stycznych, uniwersaliów, kiedy do wspólnych rozmów zasiadają delegacje reprezentujące tak odmienne cywilizacje. Czy polega to na stopniowym odrzucaniu kwestii kontrowersyjnych i szukaniu wspólnego mianownika, czy też jest w tym wszystkim miejsce na dyskusję oraz przekonanie partnerów z Azji do niektórych z naszych racji?

Jest miejsce na dyskusję, szczególnie podczas spotkań nieformalnych. Czasem wystarczy złagodzić język dokumentu, kiedy jakieś sformułowania drażnią drugą stronę. Zdarza się jednak, że oficjalne posiedzenia nieoczekiwanie przekształcają się w dramatyczne widowiska: ktoś kogoś zaatakuje, potem odzywa się u przedstawicieli niektórych państw poczucie solidarności. Wtedy tabliczki z nazwami państw stawiane są na sztorc, zgłaszają się kolejni mówcy, dochodzi do usztywnienia stanowisk i rozpoczynają się pojedynki słowne, których żaden scenarzysta nie byłby w stanie wymyślić…

W 1998 roku przedstawiałem w ONZ zaproponowaną przez Polskę rezolucję, której celem było potwierdzenie zasady uniwersalizmu praw człowieka. Sprzeciwiało się jej wiele państw z Azji, ale także z Afryki i Ameryki Łacińskiej. Starcie między naszą delegacją a nimi nie polegało jednak wyłącznie na zderzeniu i przełamaniu oporu, lecz także na uwzględnieniu ich wrażliwości i sposobu rozumienia praw człowieka. Ani my nie byliśmy „dobrzy”, ani oni nie byli „źli”.

Oczywiście, w grupie „like-minded” znajdowały się państwa notorycznie łamiące prawa człowieka. W naszym wewnętrznym żargonie określaliśmy je bardzo niesympatycznie. Staraliśmy się jednak respektować ich wyczulenie na społeczne, cywilizacyjne, religijne i ekonomiczne komponenty praw człowieka, bo Zachód, mówiąc szczerze, nie zawsze to potrafił robić.

Nad naszą rezolucją pracowaliśmy przez rok. Najpierw należało przekonać do niej naszych partnerów na Zachodzie. Wbrew pozorom także w obrębie naszej cywilizacji istnieją różne tradycje upowszechniania praw człowieka. Na inne kategorie praw kładą nacisk Anglosasi, a na inne kraje Europy kontynentalnej czy Skandynawowie.

Skoro prawa człowieka powszechnie uznaje się za fundament etyczny stosunków międzynarodowych, czy nie nadszedł już czas, aby spróbować wypracować nowe, ogólne standardy obejmujące nie tylko prawa człowieka, ale w ogóle wszelkiego rodzaju prawa? Zmierzam tu do zagadnienia „etyki globalnej”, które coraz częściej pojawia się w publikacjach na temat praw człowieka…

To bardzo nieostre pojęcie. Choć co najmniej od kilkunastu lat występuje w języku stosunków międzynarodowych, nie potrafiłbym go zdefiniować; nie sądzę też, abyśmy znajdowali się na etapie, który by to w ogóle umożliwiał. Zapewne świat zdąża w tym kierunku, ale w tym momencie społeczność międzynarodowa nie jest jeszcze zintegrowana na tyle, aby można było mówić o jednej, wspólnej etyce globalnej. Wycofujemy się już nawet z pojęcia bardzo popularnego w latach 90. – „wspólnota międzynarodowa”. Świat jest w istocie bardzo pokawałkowany.

Prawa człowieka są także pochodną ogólnego poziomu rozwoju danego kraju. Jeszcze niedawno, bo z grubsza sto lat temu, nawet my, na Zachodzie akceptowaliśmy praktyki dzisiaj zupełnie niezrozumiałe. To niesłychane, jak późno dopuściliśmy kobiety do udziału w życiu publicznym, nie mówiąc o niewolnictwie czy segregacji rasowej! Martin Luther King, który nie zamierzał zostać prezydentem – był po prostu widocznym murzyńskim politykiem – zginął. Dziś Ameryka cieszy się, że ma prezydenta o innym niż do tej pory kolorze skóry.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...