Przez pewien czas po upadku żelaznej kurtyny zachowywaliśmy się na Zachodzie, jakbyśmy ciągle śpiewali: „we are the champions”, „we are the world”; wydawało się nam, że uosabiamy intencje całej społeczności międzynarodowej, która może jest słaba, może niedomaga, ale my potrafi my ją niejako wyręczyć. Znak, 12/2008
Akceptacja nowych rozwiązań politycznych i nowych kategorii praw człowieka, dopuszczanie możliwości ich przestrzegania na skalę międzynarodową oraz zbudowanie systemu kontroli to proces stopniowy, rozłożony na lata. Na pewne rzeczy nie możemy się zgodzić nie tylko jako Zachód, lecz po prostu jako ludzie.
Istnieje jakieś „minimum człowieczeństwa”, jeżeli chodzi o traktowanie jednostki: prawo do życia, zakaz tortur czy niewolnictwa, wolność osobista i wolność sumienia. Uważamy, że jest coś takiego jak przyrodzona godność człowieka i że wynikają z niej pewne prawa. I taki „elementarz praw człowieka” jest możliwy do stosowania wobec wszystkich ludzi.
Dopóki jednak kraje rozwijające się nie zaspokoją swoich potrzeb elementarnych – nawet jeśli fakt, że do tej pory tego nie zrobiły, jest przede wszystkim ich winą – dopóty powinniśmy zapomnieć o domaganiu się od nich przestrzegania praw człowieka według takich samych, wyśrubowanych standardów, które przyjęliśmy i stosujemy u siebie.
Czy w kwestii poszerzania katalogu praw człowieka można wyznaczyć jakąś granicę? Na Zachodzie widać pewne zjawiska, które mogą utrudnić uważanie praw człowieka za prawa uniwersalne, powszechnie akceptowane i przynależne wszystkim. Słyszymy na przykład o apelach, aby za prawa człowieka uznać również działania lub zjawiska kontrowersyjne z powodów światopoglądowych lub religijnych. Przykładem jest prawo do aborcji lub eutanazji. Czy takie zjawiska uznaje Pan za trwałą tendencję, czy też może jest to po prostu wyraz demokracji: aktywności rozmaitych stowarzyszeń, ruchów obywatelskich i grup
nacisku?
Jest to przede wszystkim efekt przemian obyczajowych, które dokonały się na Zachodzie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Wiąże się z tym także niebezpieczne odchodzenie od fundamentu naszej, zachodniej koncepcji praw człowieka, to znaczy od szkoły praw naturalnych. Jest to pewien problem, dlatego że domaganie się bardzo specyficznych praw – dla mniejszości seksualnych, prawa do aborcji lub praw odnoszących się do modyfikacji genetycznych – jest dla innych części świata nie do przyjęcia.
Inne regiony rzeczywiście tego nie akceptują, uważają za przejaw pewnej aberracji. My – mam na myśli większość ludzi na Zachodzie – możemy uważać takie postulaty za rzecz postępową i oczywistą, ale dla innych cywilizacji jest to argument przeciwko akceptacji naszej wersji praw człowieka. Chcąc nie chcąc, poprzez to, jak się zachowujemy, wywołujemy również pewne reakcje i odbiór. Musimy tu być uważni. Nawet jeżeli sami fundujemy sobie „nowe” prawa człowieka i jeżeli nasze społeczeństwa uważają, że tak jest dobrze, byłoby czymś bardzo niefortunnym próbować od razu, na siłę, przekonywać do tego innych.
Koniec naszej niewinności
Wraz ze zdobywaniem przez ideę praw człowieka coraz większej popularności i akceptacji, jej hasła coraz częściej wypisuje się na sztandarach polityki zagranicznej różnych państw. Motywy, które temu przyświecają, są różne: czasem mamy do czynienia z działaniem dość cynicznym, w dodatku podejmowanym przez kraje, które same łamią prawa człowieka na własnym podwórku. Rosja, na przykład, uzasadniała wojnę z Gruzją właśnie ochroną praw mniejszości… Czy, paradoksalnie, sukcesem praw człowieka nie jest to, że przynajmniej w warstwie deklaratywnej wszyscy się na nie powołują? A może to pułapka?
Niektórzy protestują przeciw upolitycznieniu praw człowieka. Problem w tym, że gdyby nie polityka, nie wyszlibyśmy z bloków startowych: to ona niosła prawa człowieka w świat. Kraje zachodnie dzięki pozycji, jaką osiągnęły w świecie, dysponowały instrumentami przymuszającymi innych do akceptacji i lepszego przestrzegania praw człowieka. Dopiero później następowała ich internalizacja: miejscowe elity intelektualne danego kraju były „zarażane” koncepcją praw człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.