Znana z agresji wobec Kościoła Joanna Senyszyn nie ukrywa zamiarów lewicy: Mam nadzieję, że w przyszłości Polska wybije się na niepodległość i zerwie Konkordat. Ale najpierw musimy mieć większość w parlamencie. Nikt z tzw. autorytetów nie zwrócił uwagi na tak obraźliwe wobec Polski i Stolicy Apostolskiej słowa. Idziemy, 20 kwietnia 2008
Dla lewicy, wiernej spadkobierczyni komunistycznej przeszłości, takie ustawienie relacji Kościoła i Państwa było nie do przyjęcia. Wcześniej w prawie przez nią stanowionym, Kościół miał być „oddzielony od państwa, a zasady stosunku państwa do Kościoła miały określać ustawy” (art.70 Konstytucji PRL). Gdy się okazało, że to nie ustawy, które można łatwo zmienić, ale umowa międzynarodowa miała być podstawą do trwałych stosunków między Stolicą Apostolską a Polską i między Kościołem katolickim w naszym kraju a władzą państwową, lewica podniosła krzyk. „Walka była o tyle brzydka, że czepiano się właściwie każdego artykułu. Wytaczano kolubryny przeciwko Kościołowi, posądzając go o to, że aprobuje bigamię albo że sprzeciwia się pochówkom ludzi niewierzących na cmentarzach wyznaniowych. Każdy właściwie przepis był atakowany każdego tygodnia, negowano uczciwość Kościoła i wieszczono ogromne niebezpieczeństwa wiszące nad społeczeństwem” – wspominał niedawno w wywiadzie dla KAI bp Tadeusz Pieronek, przewodniczący Kościelnej Komisji Konkordatowej.
Tymczasem Konkordat w żaden sposób nie ułatwiał ani bigamii, ani nie likwidował ślubów cywilnych czy rozwodów. Podobnie jak nie zabraniał pochówku osoby niewierzącej na cmentarzu będącym własnością parafii katolickiej. W tej ostatniej sprawie w ogóle się nie wypowiadał. Podobnie jak nie łamał zasad równouprawnienia innych Kościołów i wyznań. Wręcz przeciwnie, dzięki Konkordatowi, również i one wiele zyskały.
– Po Soborze Watykańskim II Konkordat przestał być traktowany jako instrument kościelnych przywilejów, pozwalający utrzymać dominującą pozycję Kościoła, a stał się narzędziem do rozwiązywania problemów prawnych w stosunkach między Państwem a Kościołem – wyjaśniała na niedawnej konferencji w Warszawie poświęconej Konkordatowi Hanna Suchocka, ambasador Polski przy Stolicy Apostolskiej, w momencie podpisania umowy premier rządu RP.
Jedną z dziedzin objętych regulacją umowy konkordatowej jest instytucja małżeństwa. Kościół zawsze zabiegał, aby małżeństwo – ważne w obliczu prawa państwowego i prawa kanonicznego – było zawierane jednym aktem. Taka praktyka jest szeroko i od dawna znana w systemach prawnych demokratycznych państw. Oczywiście, sytuacja Kościoła w rządzonej po wojnie przez komunistów Polsce, nie sprzyjała uregulowaniu takich kwestii. Zawarcie małżeństwa kanonicznego o skutkach cywilnych stało się możliwe dopiero po wejściu w życie postanowień Konkordatu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.