Z prof. Jackiem Trznadlem o kłamstwach, poprawności myślenia i „korzyściach” z katastrofy pod Smoleńskiem rozmawia Wiesława Lewandowska
– Nad „prawdą Katynia” zawsze wisiało jakieś fatum: nie można było o niej mówić, bo groziło to więzieniem, a później – już w wolnej Polsce – też właściwie zajmowała się nią garstka osób bezpośrednio zainteresowanych (rodziny ofiar katyńskich) lub takich jak Pan Profesor – „nawiedzonych” poszukiwaniem prawdy…
– W wolnej Polsce swoje badania katyńskie oczywiście mogłem prowadzić, choć niewiele dawało się zrobić, ponieważ nie były udostępniane podstawowe akta rosyjskie. Nie mieli do nich dostępu nawet badacze rosyjscy starający się opisać zbrodnie reżimu stalinowskiego. Dlaczego? Może dlatego, żeby nie wyszła na jaw porażająca skala represji reżimu komunistycznego? Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wydaje mi się, iż więcej ludzi zginęło w Rosji Sowieckiej niż w wyniku przestępstw hitlerowskich… W Polsce ciągle jesteśmy bardziej świadomi zbrodni hitlerowskich, a wciąż mamy zablokowaną wiedzę o przestępstwach reżimu sowieckiego.
– Dlaczego Rosjanie tak niechętnie udostępniają te akta?
– Trudno na to odpowiedzieć. Chyba nie dlatego, że żyją jeszcze nieliczni sprawcy tej zbrodni… Być może chodzi o ciężar ewentualnych odszkodowań… A moim zdaniem, decyduje o tym tylko niezmiennie imperialna postawa: za nic nie będziemy odpowiadać, za nic nikomu nie zapłacimy, wara od naszych archiwów!
– A my jednak mamy nadzieję na pojednanie!
– Pisarz Józef Mackiewicz, wielki znawca Rosji, zawsze przestrzegał: nie wychodźcie z założenia, że są tylko Rosjanie jednego pokroju, że jest tylko jedna Rosja. W tym nasza nadzieja, że jest jeszcze i ta nieimperialna, niesowiecka. Teraz wspominam, że jeszcze tak niedawno, 2 czy 3 lata temu, z Bożeną Łojek wręczaliśmy odznaczenia Polskiej Fundacji Katyńskiej przewodniczącemu „Memoriału” – rosyjskiej organizacji zasłużonej w dochodzeniu prawdy o Katyniu.
– Prezydent Kaczyński miał mówić, że ukrywanie prawdy o zbrodni katyńskiej było „kłamstwem założycielskim PRL-u”, i o tym, jak niezbędne jest dziś – właśnie w imię pojednania – pełne ukazanie tej prawdy. Nie zdążył…
– O tym, jak okrutne było to kłamstwo, najlepiej wiedzą te rodziny, które musiały ukrywać fakt, że ich krewni byli ofiarami zbrodni katyńskiej, bo ta prawda utrudniała im życie, a czasem wręcz uniemożliwiała. W minionym 20-leciu, choć była to już prawda ujawniona, to jednak też w jakiś sposób ograniczona.
– W jaki sposób i dlaczego?
– Na pytanie „dlaczego” nie odpowiem, by nie być posądzonym o teorie spiskowe. Szkoda na to czasu… Powiem tylko, że od 20 lat postulowałem działania, które nigdy nie zostały dopełnione, bo nie zyskiwały odpowiedniego wsparcia.
W 1952 r. zakończyły się badania zbrodni katyńskiej prowadzone przez komisje Kongresu USA, powstało wielkie, siedmiotomowe opracowanie wyników tych badań. W Polsce znalazły się bodaj tylko dwa egzemplarze tego dokumentu, z których jeden jest w moim posiadaniu – skserowany dla mnie przez Jerzego Giedroycia i przywieziony do Polski jeszcze przed 1989 r. Niestety, do tej pory nie udało się zorganizować przetłumaczenia tych akt na język polski. Fundacja Katyńska nie posiadała odpowiednich funduszy, a pomocy znikąd nie udało się doprosić. Szansa pojawiła się dopiero niedawno, gdy prezes Janusz Kurtyka wyraził zainteresowanie wydaniem tych dokumentów przez IPN. Podobnie starałem się o przekład oficjalnego dokumentu niemieckiego o zbrodni w Katyniu, do którego jest dołączona lista rozpoznanych i zidentyfikowanych ofiar zbrodni. Nie udało się dotąd.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.