Migratio w języku łacińskim oznacza „wędrowanie”. Stąd też etymologia słowa „emigracja” wskazuje na dobrowolne opuszczenie rodzinnych stron i przeniesienie się do innego miejsca. Przemieszczanie się ludności sięga najdawniejszych czasów i dziejów człowieka, a miało różne powody i różne też były nasilenia owych wędrówek.
Biblia przypomina, że człowiek jest tylko gościem na ziemi i pielgrzymem przemierzającym jej drogi. Czytamy: „Ziemia należy do Mnie, a wy jesteście u Mnie przybyszami i osadnikami” (Kpł 25, 23). W Nowym Testamencie to przekonanie stało się udziałem każdego ucznia Chrystusa, który będąc współobywatelem świętych i obywatelem niebieskiej ojczyzny (por. Ef 2, 19) nie ma trwałego miejsca na ziemi i żyje jako wędrowiec, który podąża nieustannie ku ostatecznemu celowi (por. 1 P 2, 11).
W 1989 r. obywatele polscy byli zatrudnieni w 105 krajach, lecz tylko w kilku krajach poziom tego zatrudnienia był znaczący. I tak np. wynosił on: w Czechosłowacji – 43,6 tys., NRD – 37,7 tys., ZSRR – 25,9 tys., na Węgrzech – 11,1 tys., w RFN – 9,6 tys., w Libii – 3,7 tys., w Bułgarii – 3,0 tys.[1]
W latach 1980–1987, według danych oficjalnych, wyemigrowało z Polski 70 tys. wysoko kwalifikowanych specjalistów, w tym: 47 tys. inżynierów i techników, 3,5 tys. lekarzy, 4,8 tys. ekonomistów, około 4,5 tys. pracowników nauki. Odpływ ten dotyczył głównie pięciu dyscyplin nauki i specjalizacji: medycyny, informatyki, biologii, chemii i fizyki. Głównymi kierunkami migracji tej kadry były: Stany Zjednoczone (33,8%), Niemcy (23,4%), Kanada (13,6% osób).[2]
Migracja zarobkowa ma znaczenie ekonomiczne dla kraju. W związku z podjęciem pracy za granicą w 1993 r. skreślono w Polsce około 30 tys. osób, a w 1994 r. – 51,4 tys. osób z krajowego rejestru bezrobotnych.[3]
R. Dmowski w 1900 r. w książce pt. Wychodźstwo i osadnictwo poddał analizie przyczyny i skutki migracji, opisując ruchy ludności od średniowiecza po czasy mu współczesne. Sugerował, że głównym źródłem migracji jest „postęp cywilizacyjny i towarzyszące mu podnoszenie się skali materialnych potrzeb życiowych”, a „czynnikiem powstrzymującym ten ruch jest rozwój przemysłu”.[4]
Inny autor tamtego okresu, S. Głąbiński, twierdził: „Emigracja tworzy objaw kwestii społecznej nie tylko dlatego, że świadczy o niepomyślnych stosunkach gospodarczych w ojczyźnie, ale także dlatego, że rozluźnia spójnię gospodarczą w społeczeństwie. Emigrują z kraju ludzie w sile wieku, zdolni do pracy, aby swe wiadomości i siły oddać do rozporządzenia obcej produkcji przedsiębiorczej; w kraju pozostawiają po sobie lukę, brak rąk do pracy, brak opieki nad rodziną, przez co postęp gospodarczy kraju zostaje wstrzymany. Luki tej nie wypełnią nawet znaczne wpływy z zarobków zagranicznych, jeżeli wpływy te nie są użyte na cele wytwórcze, lecz na cele konsumpcyjne, na przykład na przezimowanie w ojczyźnie”.[5]
Autor pracy o trzymilionowej emigracji polskiej do Stanów Zjednoczonych, wicekonsul Rzeczypospolitej w Nowym Jorku, wykładowca w Szkole Nauk Politycznych, M. Szawelski twierdził, że ubytek ludności w wyniku emigracji jest stratą, lecz z drugiej strony może być czynnikiem pozytywnym – usuwa z kraju nadmiar przyrostu ludności, zaś ze stanowiska gospodarki światowej emigracja jest objawem zdrowym, przesuwa bowiem pracę do źródeł surowców i kapitału, a przez to podnosi dobrobyt i otwiera nowe rynki zbytu. Z drugiej jednak strony jest źródłem zatargów i kolizji, gdyż wiążą się z nią różne pobudki i niechęci rasowe, narodowe, gospodarcze, religijne i psychologiczne.[6]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.