Za sprawiedliwość tego świata odpowiada nie tylko Pan Bóg, ale także my. W naszej mikroskali, tam, gdzie funkcjonujemy, sprawiedliwość i niesprawiedliwość zaczynają się w domu, w szkole, w pracy. To my wiemy, kto ściągał, kto donosił, kto się podlizywał, kto tak naprawdę zrobił bałagan w pokoju, i to my tworzymy mechanizmy, w których nasze poczucie i doświadczenie sprawiedliwości są blisko lub daleko od siebie.
A. R.: A jak to jest w Polsce? Co zrobić, żeby u nas było sprawiedliwie? Czy jest poczucie wspólnoty, tego wspólnego celu?
B. F.-R.: Moim zdaniem, poczucie wspólnoty jest bardzo silne, ale wciąż przegrywa w swoisty sposób z PRL-em. Wrócę na chwilę raz jeszcze do stanu wojennego. Te 8 lat to był okres przetrącenia naszych kręgosłupów moralnych, załamania się zaufania, które z trudem odbudowaliśmy w latach 1980-81, rozbicia naszej wspólnoty i konsolidacji ludzi PRL. Po 1989 roku byliśmy słabsi, przekonani, że władza może wszystko. Przecież w 1989, tuż przed obradami Okrągłego Stołu, zginęło dwu księży i nikt w rządzie Mazowieckiego nie doprowadził do wyjaśnienia okoliczności tych zbrodni. Stan wojenny, który podsłuchiwał, tworzył TW, wprowadził mechanizm donosu – był ciosem zadanym zaufaniu publicznemu i wspólnocie, które w 1980 roku zaczęły proces rewitalizacji. To wtedy powstał problem, jaki my w tej chwili mamy – tym problemem jest przyzwolenie na niesprawiedliwość. Dlatego, że myśmy wtedy musieli w stanie wojennym wycofać się z zaufaniem tylko do bezpośrednich, najbliższych przyjaciół. Czyli po raz kolejny w polskim doświadczeniu, tak jak podczas okupacji, tak jak w czasie zaborów. To było racjonalne, myśmy zaufaniem zaczęli darzyć znowu tylko tych najbliższych. Bo już powiedzieć w pracy, co się myśli w jakiejś sprawie, było niebezpiecznie. Wydaje mi się, że ten mechanizm, w którym ludzie sądzą, że gwałcą zasady sprawiedliwości w dobrej wierze, bo ufają tym, których znają jako członków rodziny, albo że ufają przyjaciołom bardziej niż innym, to nie jest mechanizm, który tylko w Polsce funkcjonuje.
O. A.: Monowładza jest niesprawiedliwa?
B. F.-R.: Tak, ponieważ ogranicza pluralizm i karze za niezależność.
Sprawiedliwość w wolności
O. A.: Niesprawiedliwym jest ktoś niepanujący nad sobą. Wolnym być to znaczy nie być przywiązanym także do słabości. To jest wolność bycia panem nad sobą.
B. F.-R.: Wolność w homiliach Jana Pawła II zawsze była podporządkowana innym wartościom – prawdzie, wspólnocie, solidarności, życiu dzieci nienarodzonych. Wolność nie może też łamać i deformować poczucia sprawiedliwości. Warto być wolnym od uczucia gniewu, od żądzy pieniędzy, także od presji innych ludzi, którzy namawiają do niesprawiedliwości, bo można na niej zarobić. Gdy was prześladują, gdy wam urągają, gdy mówią kłamliwie wobec was, nagroda wasza jest w niebie. Ci, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości…
O. A.: Ja mam poczucie, że to jednak słowa opisujące wyjątkowe sytuacje, nieodnoszące się do każdej trudności. Myślę o sobie i wiem, że nie jestem tym, który cierpi tak, że może opisać to tak poważnymi przymiotnikami.
B. F.-R.: Wolność jest budowana także na poczuciu sprawiedliwości; jeśli chcemy być wolni, to także od deprawujących okoliczności zewnętrznych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.