Dzieci nie są waszą własnością

W drodze 5/2010 W drodze 5/2010

Dziecko nie powinno być dla matki wszystkim. Rola matki – choć bardzo ważna – nie jest najważniejszą rolą życiową. Jest to rola kolejna i nie ostatnia.

Wielkim odkryciem były dla mnie przed laty słowa napisane przez Khalila Gibrana: „Dzieci wasze nie są waszymi dziećmi. Są synami i córkami tęsknoty Żywota za własnym spełnieniem. Przechodzą przez was, lecz z was nie pochodzą. I chociaż są z wami, nie do was należą”[1]. Te zdania brzmią we mnie do dziś i pomagają obierać właściwą perspektywę w patrzeniu na relacje między rodzicami a dziećmi.

Nie dla wszystkich rodziców ta perspektywa jest oczywista. Trudniej akceptują ją matki niż ojcowie, co wynika zapewne z wielu czynników biologicznych, psychicznych i kulturowych. Co zatem robić, by nie stać się matką toksyczną, uzależniającą swoje dzieci, nieumiejącą wypuścić ich w świat w odpowiednim momencie?

Kilka ważnych pytań

Tak jak w wielu innych obszarach, tak i tutaj najlepsza jest profilaktyka. Już na poziomie planowania macierzyństwa (konkretnie lub choćby potencjalnie) należałoby sobie odpowiedzieć na podstawowe pytania związane z tą rolą. Pytania niby banalne, a jednak bardzo ważkie.

Dlaczego chcę być matką?

Czego się spodziewam po swoim macierzyństwie?

Co się zmieni w moim życiu w związku z nim?

Z pewnością wielu Czytelników uśmiechnie się i powie, że są to sprawy oczywiste, niewymagające uzasadniania. Macierzyństwo jest wpisane w kobiecość, dorosłość, małżeństwo. Jest spełnieniem, realizacją powołania, przedłużeniem gatunku. To prawda. Gdy jednak głębiej się zastanowić, można się doszukać w sobie także innych odpowiedzi: chcę być dla kogoś najważniejsza, nie chcę być samotna – teraz lub na starość, wreszcie będę mieć kogoś na wyłączność, zrealizuję swoje tęsknoty, dziecko spełni moje marzenia, będzie się do kogo przytulić… Tego typu odpowiedzi zaliczyłabym do „grupy ryzyka”. Niejednokrotnie świadczą o tym, że poprzez „posiadanie” dziecka (okropne sformułowanie – jakże często używane!) spodziewamy się nadrobić to wszystko, co w naszym życiu kuleje: akceptację siebie, dobre relacje z ludźmi, poczucie wartości, ważności itd. Zapominamy o tym, że dziecko od początku, choć jest częścią nas, jest przede wszystkim samodzielną osobą, powołaną do swojego własnego życia. Często dzieci traktowane są instrumentalnie już w momencie poczęcia. Decydujemy się na nie dla ratowania związku, który przechodzi kryzys; po to, by wreszcie mieć kogoś bliskiego (tu często matki samotne, które decydują się świadomie na macierzyństwo bez wchodzenia w trwałą relację z mężczyzną); dla wypełnienia społecznych oczekiwań; bo zegar biologiczny bije. W takich sytuacjach od początku skupiamy się bardziej na sobie, choć nie przyznajemy się do tego nawet w myślach, twierdząc z całym przekonaniem, że dziecko jest dla nas wszystkim. I to właśnie jest szczególnie niebezpieczne. Dziecko nie powinno być dla matki wszystkim. Pewnie narażę się teraz wielu osobom, ale z całą powagą ośmielam się twierdzić, że rola matki – choć bardzo ważna – nie jest najważniejszą rolą życiową. Jest to rola kolejna (przedtem było się córką, siostrą, koleżanką, żoną…), niejedyna (poprzednie role nie wygasają w chwili stania się matką) i nieostatnia. Przede wszystkim jest się człowiekiem. I kobietą. Dojrzałość polega m.in. na tym, by umieć zachować równowagę w wypełnianiu wszystkich tych ról i nie zaniedbać żadnej.

Model matki Polki

Emocjonalne odpępowienie dziecka od matki to proces długotrwały, który powinien zaczynać się równolegle z przecięciem pępowiny fizjologicznej. To się nie stanie kiedyś, w jakiejś odległej i abstrakcyjnej przyszłości. Już dziś, teraz, od razu możemy i powinniśmy na tę drogę wchodzić, w imię miłości niezawłaszczającej, kierując się rzeczywistym dobrem własnym i dziecka. Nie jest to zapewne łatwe, zwłaszcza na początku, kiedy patrzymy na małą istotę, całkowicie od nas zależną. Jednak już wtedy warto pamiętać o tym, że nie wychowujemy dzieci dla siebie, lecz dla świata, w którym one mają od początku swoje niepowtarzalne miejsce.

Na czym konkretnie owo odpępowienie ma polegać?

Warto zwrócić uwagę na kilka jego elementów, które, wbrew pozorom, dotyczą bardziej matki niż dziecka.

Jednym z nich jest pamięć o sobie. Rodząc dzieci, nie przestajemy mieć własnych potrzeb i należy umiejętnie je zaspokajać w każdym z obszarów – emocjonalnym, psychicznym, fizycznym, duchowym. Nadal musimy jeść, pić, spać, odpoczywać. Nadal chcemy się cieszyć i rozwijać. Potrzebujemy czułości i ważności, rozrywki i piękna. Dziecko nie jest w stanie (na szczęście!) wszystkich tych potrzeb zaspokoić. Musimy szukać innych źródeł i możliwości. I należy to robić, świadomie i systematycznie, bez zasłaniania się macierzyństwem, gdyż wtedy może się ono stać rodzajem więzienia i dla matki, i dla dziecka. Nie chodzi mi, rzecz jasna, o pielęgnowanie egoistyczno-narcystycznych postaw, a jedynie o realistyczne podejście do siebie i otaczającej nas rzeczywistości.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...