Spotkałem wielkich księży

Magazyn Famila 6/2010 Magazyn Famila 6/2010

Nie wierzę w hierarchię kościelną, która przez samą swoją hierarchiczność miałaby sprawić, że jest moim nauczycielem. Wierzę pojedynczym księżom, pojedynczym ludziom.

 

Poszedłem do swojego przyjaciela Jurka Markuszewskiego. Opowiedziałem mu całe zdarzenie, a on mówi, że to jak z filmu Barei. Powiedział: „Spróbuję wysłać tam kogoś, kto jest księdzu Jerzemu znany”. Rzeczywiście ktoś poszedł i powiedział, że przyjdzie tak samo jak wtedy ubrany człowiek. Następnego dnia przeprosinom i radości nie było końca. Od tej pory spotykaliśmy się z księdzem Jerzym. Ta pomoc była wieloraka. Od udziału we Mszach za Ojczyznę po opiekę nad rodzinami aktorów, którzy ucierpieli. Parokrotnie zwracałem się do Jerzego, który miał swoje dojścia do najrozmaitszych źródeł finansowania. To wszystko było w porozumieniu z ZASP-em i prezesem Andrzejem Szczepkowskim. My też wiedzieliśmy, że jeśli Jerzy będzie czegoś potrzebował, to się do nas zwróci. Ta współpraca była bardzo ścisła.

Następnym księdzem był Wiesław Niewęgłowski, który wtedy rezydował w kościele pod wezwaniem św. Anny. Tam przyszedł pierwszy transport od aktorów francuskich dla aktorów warszawskich. Potem, kiedy ks. Wiesław „dostał” kościół Najświętszej Maryi Panny na Nowym Mieście, tworzyliśmy u niego w podziemiach punkt pomocy. To następny ksiądz, który znalazł się na mojej drodze i któremu zaufałem.

Czy spotkał Pan księdza Karola Wojtyłę w czasach szkolnych w Krakowie?

Nie mogę powiedzieć, że jednym z moich ówczesnych duchowych przewodników (a tym każdy krakauer lubi się chwalić) był ówczesny wikary z kościoła pod wezwaniem św. Floriana – ksiądz Karol Wojtyła. W tamtych czasach, pierwszego września, ze szkołą, ze sztandarami, szło się do kościoła, a ten kościół był naprzeciwko mojej szkoły. Byłem ministrantem i z „Wujkiem” [księdzem Wojtyłą] graliśmy w piłkę. Jako wikary przychodził uczyć religii w mojej szkole w zastępstwie ks. Grabowskiego. Sakramentu bierzmowania udzielił mi biskup Wojtyła. Jednak wpływ na moje życie wywarł już jako Jan Paweł II, od swojej pierwszej pielgrzymki do Polski. Kiedy wyszliśmy na ulicę, aby go powitać, i gdy zobaczyłem, ile nas jest, wtedy uwierzyłem w naszą siłę. To poczucie siły i wspólnoty było czymś niezwykle ważnym. To było pierwsze zwycięstwo naszego narodu nad „czerwonym”. A wsparci jego słowem kilkanaście miesięcy później wzięliśmy sprawy w swoje ręce.

Spotkaliście się jeszcze potem?

Tak. Jako aktor miałem zaszczyt i przyjemność brać udział w oczekiwaniu na Ojca Świętego i czytaniu poezji przed i w czasie Mszy Świętej.

Czy świadomość, że był on człowiekiem wierzącym, który nie poddaje się mimo przeciwności, pomagała?

I tak, i nie. Tak, bo to, co mówił, było niezwykle mądre i trafiające do przekonania, a nie, bo myślę, że tak jak większość Polaków słyszałem słowa Papieża, ale nie postępowałem zgodnie z nimi. Słyszałem, ale nie słuchałem. Na jego słowa odpowiadało moje serce, ale nie moje czyny.

Papież dał mi dużo do myślenia swoją postawą, kiedy był chory, ranny czy umierający. Umiał z pogodą, która być może wynikała z nadziei na spotkanie z Bogiem, podejść do tych trudnych spraw. Mnie z trudem przychodzi myślenie, że miałbym się z życiem rozstać. Jestem do życia bardzo przywiązany. Podobno z latami to przychodzi, ale na razie jest mi trudno w to uwierzyć. Jednak ten przykład, ta śmierć, takie niezwykłe odejście zrobiło na mnie głębokie wrażenie i jest to dla mnie przykład optymistyczny. Obym i ja tak umiał.

KAZIMIERZ KACZOR - Aktor najbardziej kojarzony z rolą Kurasia w serialu Janusza Morgensterna Polskie drogi. Potem był szukający wielkiej miłości Janek Serce w serialu Radosława Piwowarskiego – i kolejny sukces. Jako senator Złotopolski dziesięć lat temu wrócił na mały ekran. Mąż i ojciec.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...