Część teologów uważa, że oglądanie Mszy w telewizji może być prawdziwym uczestnictwem w sakramentalności Eucharystii. Przeszkodą w takim udziale – podkreśla się – nie może być niemożność przystąpienia do Komunii, wszak wiadomo, że autentyczna partycypacja w sakramentalności Mszy nie musi wiązać się z przyjmowaniem konsekrowanych postaci chleba i wina.
Andrzej Draguła, Eucharystia zmediatyzowana. Teologiczno- pastoralna interpretacja transmisji Mszy Świętej w radiu i telewizji, „Vers” Wydawnictwo Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, Zielona Góra 2009, 519 s.
Książkę ks. Andrzeja Draguły czytałem podczas wakacyjnego wypoczynku, w miejscach raczej nieprzywykłych do obecności dysertacji naukowych, tym bardziej tej – trzeba wiedzieć – teologicznej rozprawy habilitacyjnej. W miejscach tych – namioty, las, jezioro, Kaszuby – problematyka dzieła zielonogórskiego księdza cieszyła się wielkim, wręcz ogromnym zainteresowaniem moich znajomych i przyjaciół, teologicznych laików. Już sam tytuł – Eucharystia zmediatyzowana – prowokował wiele pytań. Dyskutowaliśmy, spieraliśmy się. Chyba nieczęsto zdarza się, że temat teologicznej rozprawy naukowej tak bardzo zaprząta głowy i serca laików (wiernych).
W środku sosnowego lasu pod kaszubskim niebem pytaliśmy więc: Czy Msza w telewizji lub w radiu to prawdziwa Msza? Czy oglądanie Mszy w telewizji (słuchanie w radiu) ma charakter liturgiczny i sakramentalny? Czy i w jakim zakresie oglądanie lub słuchanie transmisji Eucharystii jest uczestnictwem we Mszy? Jak należy się zachowywać podczas takiego oglądania czy słuchania – czy wypada przełączać kanały, wychodzić z pokoju, rozmawiać, otwierać drzwi gościom, pić i jeść? Czy opowiadanie dowcipów w trakcie transmisji liturgii to coś grzesznego – choćby wtedy, gdy program widzimy przypadkowo w pubie, którego właściciel ogląda go sobie za barem, wyłączywszy fonię? A może, biorąc pod uwagę możliwość jej odbioru w takich właśnie „nieprzystojnych” warunkach, grzeszny jest sam pomysł relacjonowania Mszy w telewizji? Czy spełniamy przykazanie kościelne o konieczności uczestniczenia we Mszy w niedzielę i święta nakazane, gdy w te dni bierzemy udział jedynie w Eucharystii zmediatyzowanej?
Jak z uśmiechem powiedział jeden z uczestników naszych kaszubskich eucharystyczno-medialnych rozmów, pozytywna odpowiedź na ostatnie z postawionych pytań bardzo uprościłaby życie wielu takim jak my wczasowiczom. W końcu kościół znajdował się daleko, a komputery blisko, w kilku naszych namiotach.
Właściwa odpowiedź na powyższe pytania, prowokowane przez współczesny technologiczny rozwój mediów i nasze od nich uzależnienie – twierdzi Draguła – domaga się najpierw teoretycznego namysłu nad innymi: w czym uczestniczę – o ile uczestniczę – oglądając w telewizji Mszę świętą lub słuchając jej w radiu? Czy uczestniczę – o ile uczestniczę – w Eucharystii, czy też może tylko w jej transmisji? Czy jednak w transmisji można w jakikolwiek sposób uczestniczyć? Jak nazwać to, czego jesteśmy świadkami, oglądając Mszę czy słuchając Mszy? Kim wtedy jesteśmy: uczestnikami, widzami, słuchaczami, odbiorcami? Na ile nasza obecność przed radiem czy telewizorem może mieć charakter aktywnego uczestnictwa? Co mamy w konsekwencji robić: zachowywać się „jak w kościele”, „jak podczas normalnej Mszy” czy może tak, jak zwykliśmy się zachowywać, gdy oglądamy telewizję lub słuchamy radia? Tym też pytaniom poświęcona jest książka Eucharystia zmediatyzowana.
Ks. Draguła własne odpowiedzi i rozwiązania umieszcza w kontekście propozycji wielu innych naukowców. Wydaje się, że Eucharystia zmediatyzowana to pierwsza tak poważna i bogata historyczno-systematyczna synteza światowych badań nad relacją między Mszą a mediami, umieszczona – co istotne – w szerokiej perspektywie relacji między religią a kanałami, środkami i mechanizmami komunikowania społecznego.
Mówiąc najbardziej ogólnie, książka, na którą składają się cztery rozdziały, ma dwie zasadnicze części: teoretyczną (trzy pierwsze rozdziały) i praktyczną (rozdział ostatni). W tej drugiej autor patrzy na Eucharystię zmediatyzowaną z punktu widzenia duszpasterskiego. Wielkie wrażenie na czytelniku robi wszechstronność ks. Draguły, który – bardziej lub mniej swobodnie, ale zawsze starannie – porusza się po drogach wielu dziedzin, jak teologia, filozofia, kulturoznawstwo, antropologia komunikacji, mediologia, nauka o ikonie, malarstwo czy teatrologia.
Wachlarz proponowanych dziś teologicznych odpowiedzi na pytanie o liturgiczno- -sakramentalny status Mszy transmitowanej w telewizji czy radiu jest bardzo szeroki. Stanowiska wchodzą ze sobą w napięcia, debaty i spory. I o nich w dużej mierze traktuje Eucharystia zmediatyzowana. Oto niewielki wycinek żywych obecnie sporów, konkretnie tych, które skupiają się wokół pytania: czy transmisja Mszy pozwala na jakiekolwiek uczestnictwo w jej sakramentalności?
Część teologów uważa, że oglądanie Mszy w telewizji może być prawdziwym uczestnictwem w sakramentalności Eucharystii. Przeszkodą w takim udziale – podkreśla się – nie może być niemożność przystąpienia do Komunii, wszak wiadomo, że autentyczna partycypacja w sakramentalności Mszy nie musi wiązać się z przyjmowaniem konsekrowanych postaci chleba i wina. Mamy przecież obowiązek uczestnictwa we Mszy w niedziele i święta, ale nie przyjmowania Komunii we wszystkie takie dni. Dla wielu jednak teologów niemożność przystąpienia do Stołu Pańskiego jest wystarczającą przyczyną, by wręcz negować sens jakiejkolwiek medialnej transmisji Eucharystii. Msza „bez możliwości przystąpienia do Komunii nie jest Mszą” – pisze Charles Wackenheim, dodając: „Spektakl nie może zastąpić «jedzenia» i «picia», które są integralną częścią Wieczerzy”. Z kolei franciszkanin Tom Richstatter formułuje dobitne porównanie: „Jeśli ludzie głodują w jakimś kraju, to nie wysyłamy do nich telewizyjnych obrazów szczęśliwych ludzi będących w trakcie jedzenia, aby mieli zastępcze doświadczenie posiłku. Wysyłamy do nich prawdziwy pokarm”.
Inni teologowie jednak nie godzą się z absolutną niemożnością uczestnictwa w Wie czerzy poprzez Komunię podczas transmisji Mszy. Postulują możliwość tzw. konsekracji na odległość, telekonsekracji, a w konsekwencji – teledystrybucji, telekomunii. Na przykład Jean-Marc Chappuis z uniwersytetu w Genewie dowodzi, że transmitowanie Wieczerzy Pańskiej tylko i wyłącznie dla samego oglądania (słuchania) nie ma większego sensu. Stoimy przed alternatywą: albo zaakceptujemy naturę telewizji (radia) i zrezygnujemy z transmisji Eucharystii, albo wykorzystując naturę tego medium, przyjmiemy prawdziwą telekomunię, czyli konsekrację chleba i wina na odległość, w miejscach, gdzie transmitowana Wieczerza jest oglądana/słuchana. Jeśli to drugie „albo” nie wchodzi w rachubę, to należałoby zrezygnować z jakichkolwiek transmisji Mszy. Negacja rzeczywistego zaistnienia Eucharystii na odległość sprawia, że każda transmisja jest – wbrew naturze Mszy – jedynie wydarzeniem kulturowym, traktowanym przez odbiorców jak inne spektakle telewizyjne i audycje radiowe, a na to nie możemy sobie pozwolić. Chappuis posuwa się do szokującego (jakże medialnego!) – ale dającego do myślenia – porównania: transmitowana Wieczerza Pańska bez możliwości przyjęcia Komunii przypomina filmy erotyczne, które potęgują pożądanie seksualne, niemniej jednak nie umożliwiają jego zaspokojenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.