Problem fałszywego wyboru

Już starożytni Rzymianie odkryli nieprawdę sprawiedliwości zapominającej o żywym człowieku – „Summum ius summa iniuria”. A z drugiej strony zwyczajny instynkt moralny podpowiada nam, że pobłażliwość wobec przestępstw to nie jest żadne miłosierdzie. Teologia polityczna, 1/2003-2004





Ujawniać albo przynajmniej wprowadzić jakiś proces oczyszczenia. Czy te fakty są dla księdza profesora całkowitym novum?

Ja naprawdę z tym problemem, z jakim Pan do mnie przyszedł, spotykam się po raz pierwszy. Teraz zresztą również jest to dla mnie problem raczej teoretyczny. Natomiast wie Pan, wobec faktów, to się zdejmuje kapelusz. Jeżeli fakty są takie, jak piszą historycy, no to trzeba tym faktom dać dojść do głosu i potem coś z tym zrobić. Powtarzam: jeżeli takie są fakty…

Bo nawet, jeśli te dane są przesadzone – w co bardzo chciałbym wierzyć – to problem i tak pozostaje. Niechże połowa tych zarejestrowanych jako tajni współpracownicy to będą ludzie, których – w nadziei premii – pracownicy UB wpisali właśnie w wyniku niewinnej rozmowy. Niechże będzie tam jakaś liczba podpisanych „lipnie” dokumentów itd., to ciągle mamy do czynienia z pokaźną liczbą osób, które dzisiaj są i działają w Kościele. Czym jest więc w naszych czasach ten balans sprawiedliwości i miłosierdzia, o którym mówił Ksiądz Profesor – i to zarówno wobec konkretnych ludzi, jak i wobec wspólnoty wierzących? No, bo jeśli tych x% jak gdyby nigdy nic wróciło do Kościoła, to siedzą w tej samej Ławce, co ludzie przez nich skrzywdzeni. Czy nie mamy tu do czynienia z pewnym, mówiąc najdelikatniej, zaniechaniem?

To pytanie staje się sensowne dopiero w obliczu faktów. Po prostu najpierw muszą pojawić się fakty. Bo inaczej rozmawiamy…

No ale, czy ktoś w Kościele tych faktów szuka? Czy istnieje jakaś komisja w Kościele, która spróbuje to ustalić?

Z tego, co mi wiadomo – to nie. Ale przecież sam Pan widzi, ile ja wiem na ten temat.

A jak powinna wyglądać reakcja Kościoła?

Do tej rozmowy powinien Pan jednak poszukać sobie jakiegoś biskupa, który ma do czynienia z takimi faktami, i zapytać go, jak sobie z tym radzi. Ja w takiej sytuacji zapewne wezwałbym księdza i przedstawiłbym mu dowody tego, co robił. Reszta toczyłaby się zależnie od tego, jak ów ksiądz by zareagował. Gdyby ksiądz zaprzeczał, a miałbym powody, żeby mu nie wierzyć, przedstawiłbym sprawę do sądownego rozstrzygnięcia. Jedno jest pewne, że ktoś taki nie powinien spełniać w Kościele nawet funkcji proboszcza.
«« | « | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...