Już starożytni Rzymianie odkryli nieprawdę sprawiedliwości zapominającej
o żywym człowieku – „Summum ius summa iniuria”. A z drugiej strony zwyczajny
instynkt moralny podpowiada nam, że pobłażliwość wobec przestępstw to nie jest żadne miłosierdzie. Teologia polityczna, 1/2003-2004
No, z wyjątkiem czasów stalinowskich.
Tak, ale ja właśnie w tych czasach nie byłem jeszcze księdzem i niewiele o tym wiedziałem. Tak czy inaczej – dopowiem jeszcze „po trzecie” – tym, którzy sądzili, że muszą ukrywać się ze swoimi praktykami religijnymi, Kościół nie odmawiał posługi religijnej. Wręcz przeciwnie, księża cieszyli się, że przynajmniej potajemnie ludzie ci proszą o Ślub, o chrzest dziecka czy o spowiedź. Działo się to z pełną aprobatą biskupów. Zresztą dość podobna była praktyka starożytnego Kościoła. prześladowań wolno było ukrywać się ze swoją wiarą, nie wolno było się jej wyprzeć.
Z pewnością pamięta jednak Ksiądz Profesor księży, którzy wówczas publicznie występowali po stronie władzy.
Więcej: po stronie niesprawiedliwości. Ci księża przyklaskiwali przecież wszystkim antykościelnym poczynaniom władzy, obrzucali inwektywami niewinnie skazywanych księży, potępiali tych biskupów, którzy próbowali bronić Kościoła. I widzi Pan, to jest dla mnie tajemnica, dlaczego ksiądz prymas przyjął kurs cierpliwego znoszenia tych ewidentnych szkodników Kościoła. A nieraz księża ci zachowywali się tak bezczelnie, jakby się o taką interwencję prosili. Ja mówię o takich „księżach–patriotach”, jak ksiądz Owczarek, Bonifacy Wośny, ksiądz Radosz. Żadnego z nich nie znałem osobiście, natomiast ich nazwiska były powszechnie znane i oni publicznie mówili rzeczy budzące zgrozę. Zarazem, przynajmniej na zewnątrz, nie byli to apostaci od wiary. Wręcz przeciwnie, ubierali się w piórka „prawdziwych katolików”, którzy w przeciwieństwie do biskupów i Stolicy Apostolskiej odcinają się od angielskich i amerykańskich imperialistów. Chociaż wiele wygadywali na biskupów, żaden z nich nie odszedł od łączności katolickiej w tym sensie, że nie wypowiedział posłuszeństwa swojemu biskupowi.
De facto jednak wypowiadał.
No tak, ale jednak żaden z tych księży nie próbował robić schizmy i nie budował Kościoła „patriotycznego”, jak to było w Rosji bolszewickiej. Co prawda, była (nie znam jednak tej sprawy dokładnie) bardzo krótka próba, zaraz po odejściu księdza Maksymiliana Rode, robienia dywersji w oparciu o ideę Kościoła polskokatolickiego, ale to był tylko epizod. Zresztą bardzo możliwe, że właśnie lęk przed inspirowaną przez komunistów schizmą kazał księdzu prymasowi na szkodliwą działalność tzw. księży patriotów reagować syntoksycznie. Tylko tak można wytłumaczyć tę niezwykłą reakcję księdza prymasa na samowolne usunięcie przez komunistów prawowitych rządców kościelnych na Ziemiach Odzyskanych i obsadzenie tych urzędów „swoimi” ludźmi. Jak wiadomo, ksiądz prymas postarał się o kanoniczną sanację tamtego bezprawia.