Internauta: „Czy wszyscy biskupi nie mogliby być tacy jak on?" Tygodnik Powszechny, 5 sierpnia 2007
Ignacy Jeż miał umrzeć wcześniej, wiele razy.
Na tyfus. Najpierw dopadł go brzuszny, potem plamisty. Ważył 39 kg, skóra i kości. Jak długo można mieć biegunkę i nie umrzeć? Ginął z głodu. Ile można wytrzymać na kromce chleba i rzadkiej zupie dziennie? Umierał, bo ciężko pobity esesman potrzebował jego krwi. Mieli taką samą grupę. Czy można z człowieka wytoczyć całą krew?
Jak przeżył? – Tam, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze silniej działała łaska, jak mawiał św. Paweł – odpowiada biskup Jeż.
A więc: z tyfusu uratowało go kilka kropel opium podanego przez litościwego pielęgniarza. Głód? Można o nim zapomnieć. Ciężko pobity esesman umarł, na szczęście. – Patrzyłem już na własną śmierć obojętnie. W takich warunkach jest wyzwoleniem – przyznał po latach. I dziwi się: – Tyle lat mi darowano.
Do Dachau trafił w 1942 r., bo pozwolił odprawić mszę za duszę swego zamordowanego proboszcza – ks. Józefa Czempiela, dziś błogosławionego. Niemcy więzili pod Monachium ok. 250 tys. ludzi, 150 tys. nie przeżyło. Ginęli zagłodzeni, maltretowani, w komorach gazowych, poddawani pseudomedycznym eksperymentom.
– Nie zapomniałem, ale przebaczyłem. Esesmani byli pod takim wpływem diabła, że nie byli już sobą. Ale skoro Kościół orzekł, że nie można jednoznacznie przesądzić, iż Judasz jest potępiony, to o nikim tego nie można powiedzieć. Może rzeczywiście w piekle nie ma nikogo? – pyta.
„Przebaczam, więc jestem. Te słowa na zawsze łączą się nam z osobą biskupa tragicznie doświadczonego kataklizmem XX wieku. Chylę czoła przed Twoim wyrozumiałym i mądrym stosunkiem do historii. Wielkiemu zadaniu pojednania Polaków i Niemców dałeś swoją twarz: więźnia obozu koncentracyjnego, który nie szuka zemsty" – powiedział w czerwcu 2007 r. o bp. Jeżu Mirosław Mikietyński, prezydent Koszalina przy okazji 70. rocznicy święceń kapłańskich biskupa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.