Naciągana trója czyli o oświacie ze szczególnym uwzględnieniem problematyki prawnej

Wiele uregulowań zawartych w przyjętej w 1991 roku ustawie o systemie oświaty bez zbędnego kamuflażu, a wręcz tak zwanym otwartym tekstem informuje, że na ich podstawie niewielkie są szanse na zbudowanie jakiegokolwiek istotnego oświatowego sukcesu. Znak, 06/2007



Ustawodawstwo oświatowe wyróżnia się skrajnym gadulstwem i to nawet na tle częstych ostatnimi laty przejawów legislacyjnej biegunki (przepraszam, ale skala zjawiska sprawia, że to określenie używane jest często na oficjalnych, naukowych spotkaniach przez osoby z wysokiej prawniczej półki, w tym również przez damy). Gdyby wydrukować ustawę oświatową wraz ze wszystkimi aktami wykonawczymi, wówczas otrzymalibyśmy tekst o objętości kilkuset stron, a przecież należy do tego dodać Kartę Nauczyciela, do której również wydano szereg rozporządzeń. Drukowanie takiego wydawnictwa już od dawna straciło sens również dlatego, że przepisy te niezmiernie często są zmieniane.

Labilność prawa oświatowego zwiększa nadzorcze możliwości administracji, czyniąc sytuację nadzorowanego dyrektora nie do pozazdroszczenia. Poza wszystkim kryteria, wedle jakich jest on oceniany, w wielu przypadkach budzą zaskoczenie. Obowiązkiem dyrektora szkoły jest na przykład sprawowanie opieki nad uczniami oraz stwarzanie im warunków „harmonijnego rozwoju psychofizycznego przez aktywne działania prozdrowotne” (art. 39, ustęp 1, pkt 3), a także wykonywanie innych – często równie poetycko sformułowanych – zadań wynikających z przepisów szczególnych, czyli ze wspomnianych kilkudziesięciu rozporządzeń. Wczujmy się w sytuację dyrektora szkoły próbującego odeprzeć zarzut, że nie stwarza warunków harmonijnego rozwoju psychofizycznego poprzez aktywne działania prozdrowotne… Odradzam natomiast wczuwanie się w sytuację nadzorcy, albowiem tak wielkie poczucie władzy nad drugim człowiekiem grozi nieodwracalnymi zmianami w psychice.


Rodzice uczniów czyli co z prymatem


Dziewczęta i chłopcy zapełniający szkolne ławki są przede wszystkim dziećmi swych rodziców, a dopiero w dalszej kolejności uczniami swych szkolnych nauczycieli. Dlatego jednym z najoczywistszych międzynarodowych standardów praw człowieka jest – wyrażony wprost w licznych traktatach i powtórzony w art. 48 Konstytucji RP – prymat rodziców w wychowaniu dzieci. W tym dziele wychowawcza rola szkoły winna być służebna w stosunku do poczynań rodziców. Powyższych stwierdzeń – przynajmniej w oficjalnym dyskursie – nikt nie kwestionuje. Można by w związku z tym oczekiwać, że szkoła – zmierzając do wypracowania spójnej linii wychowawczej – będzie wciągała rodziców w rozmaite przedsięwzięcia, otworzy się na ich propozycje, będzie traktowała ich jako osoby współkreujące życie szkoły. Tymczasem pozycja prawna rodziców w świetle ustawy o systemie oświaty była od 1991 r. konsekwentnie nader słaba.

«« | « | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...