Jednym z najbardziej gorących tematów związanych z seksualnością jest zjawisko homoseksualizmu. Jednocześnie wydaje się, że popularność tej problematyki nie służy rzetelnemu poznaniu jej istoty; bardzo często wypowiadającym się w tej tematyce brakuje znajomości podstawowych faktów i pojęć... Pressje, 8/2006
KM: Skoro jest tak dużo niejasności w psychologii w tematyce orientacji homoseksualnej, to na jakich przesłankach oparty był proces zmiany statusu tego zjawiska. Rozpoczął się on w 1973 r, gdy Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne uznało homoseksualizm za „specyficzne, ale normalne upodobanie seksualne”. Kolejnym krokiem było usunięcie przez Światową Organizację Zdrowia homoseksualizmu z międzynarodowej klasyfikacji chorób (1981 r.). W 1993 r. WHO wydała oświadczenie, że „homoseksualizm nie może być traktowany jako zaburzenie” przez co heteroseksualizm został zrównany z homoseksualizmem. Czy mógłby Ojciec wyjaśnić jakie przesłanki stały za tymi decyzjami? Czy słuszna jest opinia, że „decyzja WHO nie była owocem badań naukowych czy też pogłębionej refleksji nad ludzką seksualnością, ale jest wynikiem presji i konformizmu o podłożu społecznym i politycznym”?
JP: I tak i nie. Próbując odpowiedzieć na to pytanie należy pamiętać, że psychiatria jest najmniej empiryczną nauką medyczną, gdyż normy psychiatryczne są bardzo mocno uwarunkowane kulturowo, co ma zarówno pozytywny, jak i negatywny skutek. Pozytywny, gdyż dzięki zmianom w kulturze psychiatria uwalnia się od przesądów, przekonań filozoficznych, czy religijnych i dopuszcza większą plastyczność ludzkich zachowań. Negatywny, gdyż z uwagi na fakt, że psychiatria pewnych zjawisk na swoim gruncie nie jest w stanie udowodnić, musi czerpać pewne rozstrzygnięcia z kultury. Problem zaczyna się wtedy, gdy uświadomimy sobie, że kulturę tworzą różne dyskursy, które mogą mieć różną siłę oddziaływania. Wracając do pytania, to rzeczywiście prawdą historyczną jest, że zmiana samej nomenklatury z lat 70. nie była udokumentowana serią badań, które powaliłyby wszystkich swoją oczywistością. Doszło do niej raczej w drodze demokratycznych głosowań, w których oddziaływanie lobbingowe miało istotne znaczenie. Pozytywna strona tego procesu jest jednak taka, że badania psychologiczne udowodniły, że homoseksualizm rzeczywiście nie jest chorobą psychiczną czy zaburzeniem osobowości. Gdyby bowiem tak było, to osoby o takiej orientacji wypadałyby na testach osobowościowych z definicji gorzej, niż heteroseksualni. Tak się jednak nie dzieje.
JL: Zatem nie ma empirycznych dowodów, które na gruncie psychologii pozwalałyby traktować zjawisko homoseksualizmu, jako zaburzenie?
JP: Gdy okazało się, że homoseksualizm nie może być traktowany, jako choroba psychiczna, psycholodzy szukali innego kryterium, które pozwalałoby traktować to zjawisko, jako dewiację seksualną, której towarzyszą problemy emocjonalne. W pewien sposób takim wymiarem jest badanie podatności na stany lękowe i depresje, które u osób homoseksualnych występują statystycznie częściej. Jednak nie jest to kryterium przekonywające, gdyż trudno ocenić na ile taki stan rzeczy wypływa z samej orientacji, a na ile jest on efektem stygmatyzacji i związany jest z wykluczaniem takich osób ze społeczeństwa. Zatem to kryterium nie ma charakteru rozstrzygającego.
JL: Czy psychologia nie potrafi jednoznacznie ocenić zjawiska homoseksualizmu?
JP: Zależy o jaką ocenę chodzi. Psychologia nie operuje językiem wartości moralnych. Jedyne dopuszczalne w tym kontekście kryterium wartościujące, jakie stosujemy w psychologii, to pojęcie „rozwoju” zdefiniowanego, jako „możliwość do adaptacji i przystosowywania się do warunków współżycia z innymi ludźmi i środowiska”. Mówi się więc o prawidłowym lub nieprawidłowym rozwoju, ale nie o dobrych lub złych osobach. Z testów osobowościowych wynika, że statystycznie osoby homoseksualne nie wypadają na nich gorzej niż heteroseksualne, jeśli za kryterium uznamy właśnie zdolność do adaptacji i twórczego zaangażowania się w świat oraz rozwój swojego potencjału.