Jedziemy z Jerzym do szkoły. Na moście Poniatowskiego wojsko i zapory przeciwczołgowe. W szkole cisza. Lokujemy się na zapleczu klasy. Wpada Andrzej – historyk. Analizuje przyczyny. Mówi dużo. Przerywam mu. Domagam się syntezy. Co potem? Gubimy się. Więź, 12/2006
20.
Matury ustne. Ilu bym ich miał w tym roku? 15, może więcej tych moich „wyrostków”! Wybierali geografię jako przedmiot dodatkowy. Któregoś roku, chyba w ’79, przepytałem ich 32. [...] Jakże mi ich brak! A przecież widuję ich codziennie i słyszę ich kroki w nocy. Chodzą tabunami po moim mieście, po moim szlaku po trzech. Poprzebierani w różnorakie uniformy, uzbrojeni w pistolety, w pałki, w trzeszczące radiotelefony, w raportówki.
Czym mają tego więcej, tym mi ich bardziej żal. I snują się tak nabuzowani, naszpanowani i zaczepiają przeważnie takich jak oni gołowąsów. To też moi! Nasi! [...]
CZERWIEC
1.
Idę do szkoły po pół pensji. W księgowości informacja o natychmiastowym zgłoszeniu się u szefa. Idę najdłuższym korytarzem w życiu. Pukam. Wchodzę. Siadam. Krótka rozmowa. Dwa papierki. Jeden o umorzeniu postępowania dyscyplinarnego, bo „prokuratura rejonowa nie dopatrzyła się znamion przestępstwa”. Drugi – w związku z tym „przywraca się obywatela na stanowisko....”.
Dwa papierki! Pół roku! Zawieszenie skończone!
Już w drzwiach słyszę głos szefa – „przychodzić codziennie, meldować się u wicedyrektorów, mogą być zastępstwa!”
Wracam do domu pieszo. Jak wtedy od prokuratora.
2.
Wstaję koło piątej. Palę papierosa. Piję kawę. Palę. Chodzę po kuchni. Wychodzę do pracy.
***
Mirosław Bieliński – ur. 1935. Przez ponad 40 lat nauczyciel geografii, przysposobienia obronnego i historii w różnych typach szkół, obecnie na emeryturze. Autor wierszy patriotyczno-religijnych. Mieszka w Warszawie.