Słowa i śmierć. Liban

A po co chcecie tam jechać? Nic tam nie ma. Bieda, ruiny i smutni panowie w czerni. Zresztą i tak wpuszczą was najwyżej taksówką z zamkniętymi oknami. Nie wolno robić zdjęć. Godzina jazdy kosztuje dwadzieścia pięć dolarów. To już lepiej wypić koktajl w hotelowym barze. Wszystkiego i tak dowiecie się od kelnerów. Więź, 9/2008



Niedaleko jest skręt do Biszarri (Bsharre) i górskiego rezerwatu cedrów. Dalej będzie szczyt Sannin i droga na Szuwajrę, rodzinną wioskę poety Khalila Hawi.
Hawi tak pisze w swoim poemacie Epoka polodowcowa:

Kiedy umarły arterie ziemi
w epoce lodu,
nasze żyły zastygły,
a nasze ciała stały się jak suszone mięso.
Próżno odpychamy wiatr
i smutną noc.
Próżno taimy dreszcz,
który przerywa nam oddech,
dreszcz nieuchronnej śmierci.
W komórkach kości, w jądrach komórek,
w oddechu słońca, w przezroczu luster,
w skrzypieniu drzwi, w otoczce ziarna,
w winie, w zgniłej wodzie
przenikającej ściany
dreszcz nieuchronnej śmierci!


– Paszporty!
Zawsze kiedy przekraczam granicę z Libanem, zastanawiam się, skąd bierze się tu tylu przystojnych żołnierzy. Wysocy, śniadzi, inteligentnie im z oczu patrzy. Każdy szeregowiec zna angielski. Nie mówiąc o francuskim, często lepszym niż ojczysty arabski.
– Dokąd jedziecie?
Strach pomyśleć. Jak można zabijać takich przystojniaków?!
– Do Bejrutu.
– Na jak długo?
– Tydzień, może dwa.
– Arabski to potwornie trudny język - mówi żołnierz po angielsku. – A w Libanie jest jeszcze trudniejszy. Wszystko jest u nas trudniejsze. Ale jest i piękne. To co? Ostatni moment, jeśli chcecie się wycofać… - śmieje się. - Nie? To zapraszam! Cieszę się, że odwiedzacie mój kraj!



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...