Solidarność na rozdrożu

W drodze 8/2010 W drodze 8/2010

Czy wobec realnych podziałów, swarów i rozczarowań wspominanie Solidarności lat 80. nie jest idealizowaniem przeszłości, mało skuteczną próbą animowania narodowego mitu?

 

Widać więc wyraźną różnicę między „prywatnym” a „wspólnotowym” doświadczeniem Solidarności, między opinią „osobistą” i „zobiektywizowaną”. Można starać się zrozumieć to rozdwojenie. Zapewne – sugerują to badania – jest ono spowodowane częściowo rozdźwiękiem między tym, czym była Solidarność w latach 80., a głębią podziałów między jej byłymi i obecnymi liderami, po części zaś poczuciem niezrealizowania jej ideałów w moim własnym życiu, niespełnieniem moich oczekiwań związanych z ruchem społecznym Solidarność. Dla bardzo wielu Polaków Solidarność to wciąż jeszcze raczej zjawisko z dziedziny polityki niż historii, zjawisko, do którego odnosimy się poprzez bieżące emocje, a brak dystansu utrudnia analizę i racjonalną debatę.

Miejsce Solidarności w historii

Czy zatem, wobec realnych podziałów, swarów i rozczarowań wspominanie Solidarności lat 80. nie jest idealizowaniem przeszłości, mało skuteczną próbą animowania narodowego mitu? Zdając sobie sprawę z tego, że metoda używania argumentów ex autoritate jest stosunkowo najmniej skuteczna, pozwolę sobie jednak z niej skorzystać (później przejdę też do innych argumentów), jako że autorytet, który pragnę przywołać, jest autorytetem wyjątkowym. Jan Paweł II bowiem zajmuje ważne miejsce w historii Polski. Był też w sposób szczególny związany z Solidarnością.

Dla wywodzącego się z Polski Papieża nie ulegało wątpliwości, że „idea Solidarności należy do polskiego dziedzictwa, jest dobrem, które zostało okupione ofiarą” (do uczestników pielgrzymki NSZZ Solidarność 11.11.1996). Owo dobro ucieleśnia to, co w polskiej tradycji jest najlepsze. Jak zwykle, przy częstym i pozytywnym odwoływaniu się Jana Pawła II do polskiej historii, nie oznacza to jej idealizowania lub wspierania postaw nacjonalistycznych, lecz jest świadomym odwołaniem do pewnych wątków polskiej tradycji, które powinny stawać się inspiracją i które należy twórczo pomnażać w doczesności. „To wszystko, co łączy się z chlubną nazwą Solidarności, to wszystko zostało w jakiś szczególny sposób – mówił Papież podczas rzymskiej audiencji dla polskich pielgrzymów – użyję wyrażenia z dziedziny ekonomii, zainwestowane w dzieje duszy polskiej” (19.02.1984).

Piętnaście lat później oceniał skutki owej „inwestycji”. „Było to przełomowe wydarzenie w historii naszego narodu, a także w dziejach Europy – mówił w Gdańsku w trakcie swojej pielgrzymki do Polski w 1999roku. – Solidarność otworzyła bramy wolności w krajach zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła mur berliński i przyczyniła się do zjednoczenia Europy rozdzielonej od czasów II wojny światowej. Nie wolno nam nigdy zatrzeć tego w pamięci. To wydarzenie należy do naszego dziedzictwa narodowego”.

Dodałbym, kontynuując tok papieskiego myślenia i w nikłym stopniu obawiając się megalomanii, że wydarzenie to należy także do dziedzictwa międzynarodowego. Ruch Solidarność bowiem wpisuje się, i to gdzieś bardzo blisko samego szczytu, pośród najważniejszych i najpiękniejszych zjawisk społecznych odnotowanych w ludzkich dziejach, takich jak ruch abolicjonistów czy sufrażystek, ruch praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych i hinduski pacyfistyczny ruch „Opuśćcie Indie”. Jego społeczne – ufundowane na chrześcijaństwie – ideały, jego masowość (blisko 10 mln, nie licząc studentów i emerytów!), poziom zagrożenia jego uczestników (realna groźba sowieckiej interwencji i stanu wojennego), jego długotrwałość (10 lat) oraz jego skuteczność (rozpoczęcie i skuteczne wsparcie bezkrwawego demontażu sowieckiego imperium) pozwalają mówić o największym i najbardziej uniwersalnym polskim zwycięstwie w historii.

Żadną miarą nie oznacza to idealizowania tego ruchu. Nie tworzyli go ludzie święci i z pewnością nie doprowadzili oni Polaków do raju. Ruch ten składał się przecież w 100 proc. z grzeszników, którzy często wadzili się ze sobą, a w wolnej Polsce wszystko zaczęło ich dzielić. To samo jednak można powiedzieć o każdym wielkim zrywie społecznym. Nie myślę nawet w tej chwili o brutalnych i krwawych, lecz rozpoczętych w imię wielkich ideałów rewolucjach francuskiej czy bolszewickiej. Także ruch non-violence Mahatmy Ghandiego „Quit India” i pokojowy „TheMovement” Martina Luthera Kinga po osiągnięciu sukcesu podzieliły się w sposób tragiczny, a ich założyciele zostali zamordowani.

Na tle zarysowanym przez oba – tak ważne w światowym wymiarze – ruchy Solidarność prezentuje się naprawdę dobrze. Nasze, odczuwane również przeze mnie, rozczarowanie rozpadem Solidarności w dużej mierze płynie zapewne z nadmiernego idealizmu. Niestety, od stwierdzenia, że jesteśmy w drodze do raju, znacznie bliższy prawdy jest opis ludzkiej kondycji jako bytowania „na tym łez padole” – zwłaszcza jeśli opuścimy syte zachodnie demokracje.

Solidarność jako wyzwanie na dzisiaj

Dlatego też dla Jana Pawła II było oczywiste, że wydarzenie pod nazwą Solidarność nie powinno być zamkniętym epizodem, lecz nadal trwającym procesem. „Solidarność nie może zaniedbać troski o tę historię (odzyskania przez Polaków wolności – przyp. MZ) tak bliską, a równocześnie już odległą. Nie można nie przypominać powojennych dziejów odzyskiwania wolności. To jest dziedzictwo, do którego trzeba stale wracać, aby wolność nie przeradzała się w samowolę, aby miała kształt wspólnej odpowiedzialności za losy Polski i każdego z jej obywateli” (do uczestników pielgrzymki NSZZ Solidarność, 11.11.2003). „Doświadczenie Solidarności – doświadczenie mądrego samoograniczania się i współodpowiedzialności za losy kraju – winno więc i dzisiaj inspirować życie społeczne. Ma ono bowiem wymiar uniwersalny i ponadczasowy charakter. To dlatego, w imię przyszłości, jej dziedzictwo winno być stale na nowo odkrywane, pogłębiane i przeżywane” (przemówienie do Polaków, Bruksela 19.05.1985).

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...