Nasłuchiwanie głosu Pana Boga

eSPe 94/3/2011 eSPe 94/3/2011

Do realizacji powołania konieczny jest wybór i decyzja. Autentyczne pragnienie życia w określonym stanie to tylko pewien wewnętrzny impuls dany od Ducha Świętego. Ale to nie wystarcza. Powoływany musi na ten impuls odpowiedzieć osobiście, indywidualnie

 

Bardzo ważnym kryterium powołania jest bezinteresowność. Powołany nie szuka siebie. Bądźmy szczerzy, w Polsce bycie księdzem to ciągle duży prestiż społeczny. Młodzi ludzie, niepewni siebie, którzy nie wiedzą, co zrobić ze swym życiem, mogą być kuszeni, by skorzystać z tej sytuacji. Bycie księdzem zapewni im „społeczną” przyszłość. Benedykt XVI mówi wielokrotnie księżom, że kapłaństwo nie jest drogą do realizacji samego siebie.

Wspomniał Ojciec, że u niektórych świętych droga rozeznawania powołania była bardzo długa. Niejednokrotnie spotykamy osoby, które odczuwają pragnienie na przykład bycia kapłanem, ale przez wiele lat nie potrafią odkryć, czy mają realizować to powołanie w zakonie, czy jako kapłani diecezjalni. Żyją w niepewności i wahaniu, mimo że wytrwale modlą się o rozeznanie woli Bożej. Co zdaniem Ojca można zrobić w takiej sytuacji? Jak można zmienić ten stan?

Do realizacji powołania konieczny jest wybór i decyzja. Autentyczne pragnienie życia w określonym stanie to tylko pewien wewnętrzny impuls dany od Ducha Świętego. Ale to nie wystarcza. Powoływany musi na ten impuls odpowiedzieć osobiście, indywidualnie. Ludzie niepewni siebie, nieco zagubieni lub też mało hojni, mogą mieć „wieczne wątpliwości”. Chcieliby zachować jedno i drugie. Opowiada się, że do Sokratesa przyszedł kiedyś niepewny siebie człowiek i spytał go: „Mistrzu, mam się ożenić czy też nie?”. Filozof, znając go, odpowiedział: „Cokolwiek zrobisz, będziesz żałował”. To jest sytuacja ludzi, którzy noszą w sobie głęboką niepewność siebie. Każdy wybór jest wtedy „zły”, ale tylko dlatego, że jest związany z odrzuceniem alternatywy. Człowiek nie może mieć wszystkiego, musi dokonywać wyboru.

Jeżeli kandydat do kapłaństwa, z którym wiąże się celibat, byłby całymi latami niepewny, to niepewność winien odczytać jako znak: bliższa mu jest droga „zgodna z naturą”. Jako mężczyźni i kobiety z natury jesteśmy powołani do małżeństwa. Życie w bezżenności wymaga czegoś „ponadnaturalnego”. To łaska sprawia, że choć natura ciągnie człowieka w jedną stronę, on idzie mimo wszystko w innym kierunku. Powołanie wymaga wielkiej hojności, ofiarności, zdecydowania, zdolności panowania nad sobą, swoimi naturalnymi popędami, choćby w zaczątkowej formie. To jest właśnie zdatność do realizacji powołania. A tę rozeznaje nie tylko sam powołany, ale także Kościół, który potwierdza i aprobuje jego powołanie. Jezus mówi, że może to zrozumieć tylko ten, komu jest to dane.

Pani pyta: „Co można zrobić w takiej sytuacji? Jak można zmienić ten stan?”. Wymaga to bardzo indywidualnego rozeznania. Kandydat do kapłaństwa czy życia zakonnego musi aktywnie szukać rozwiązania. Nie wolno dać się jedynie popychać przez ludzi z zewnątrz. Decyzja w tak ważnej sprawie musi być świadoma i podjęta w wolności. Inaczej się nie sprawdzi.

Co może być źródłem takiego pragnienia, które się utrzymuje przez wiele lat, a ciągle brakuje decyzji, gestu hojności? Czy to jest tylko nasz egoizm?

To bardzo delikatne pytanie. Przełożony czy też ojciec duchowny nie powinien dawać jednoznacznej diagnozy. Powody mogą być bardzo różne. Może to być niezdecydowanie, niepewność siebie, lękliwość. Ale niekoniecznie. Mogą być inne ważne powody duchowe, moralne, wewnętrzne. Zauważmy, że św. Franciszek za Asyżu nie przyjął święceń kapłańskich. Pozostał diakonem i swój stan diakona bardzo wysoko sobie cenił. Św. Ignacy Loyola czekał niemal rok, aby odprawić pierwszą Mszę świętą. Całe lata dojrzewało powołanie kapłańskie bł. Karola de Foucauld. Gdy klerycy tak niecierpliwie czekają na święcenia, trzeba pytać: A skąd ta niecierpliwość? Dlaczego tak się im spieszy? Jeszcze gorzej, gdy przełożonym spieszy się bardzo, by święcić ludzi. To arcyniebezpieczne. Rezygnacja młodych księży z pełnienia funkcji po kilku latach od święceń i tu miewa swoje źródło...

Długie rozeznawanie powołania może być też Bożym prowadzeniem. Bóg prowadzi nas swoimi drogami. Uważny kierownik duchowym zwykle wyczuwa, czy chodzi o niepewność, lęk przed decyzją, brak hojności czy też o coś innego. Sytuacje życiowe mogą być przeróżne. Miałem współbrata, który wstąpił do zakonu jako wdowiec (miał siedmioro dzieci), a świętował u jezuitów 25-lecie życia kapłańskiego. Kiedy zgłosił się do zakonu jako starszy pan, jezuici go nie przyjęli, bo uważali, że jest za stary. Ale on był zdecydowany, uparty. Wstąpił do seminarium diecezjalnego, przyjął święcenia i zgłosił się do zakonu ponowne. Wtedy jezuici go przyjęli. Niezbadane są drogi Opatrzności. O tym trzeba pamiętać, gdy samemu rozeznaje się swoje powołanie, a tym bardziej, gdy pomaga się innym.

Powody niepewności mogą być dla nas czasami nieuchwytne. Może to być jakaś tajemnica człowieka. Pan Bóg nie objawia nam wszystkiego naraz, On odsłania nam nieraz bardzo powoli rąbka tajemnicy powołania. Jemu nieraz nie chodzi o to, by ktoś był księdzem czy zakonnikiem, aby by dał się prowadzić. Kard. Stefan Wyszyński, który miał niezwykłe wyczucie duchowe, powiedział kiedyś do alumnów: „Cóż to jest powołanie? W jednym seminarium mówią komuś, że nie ma powołania i usuwają go. Wstępuje do innego, przyjmuje święcenia, a po czasie zostaje biskupem”. Tak było z księdzem biskupem pochodzącym z mojej rodzinnej parafii.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| POWOŁANIE

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...