Musimy sprawić, aby wewnątrz Kościoła ludzie potrafili się słuchać. Nie potrzebujemy Kościoła, którym kierują głusi. Z ks. Johnem W. O’Malleyem rozmawia Marcin Żyła
Niektórzy kwestionują zaangażowanie obecnego papieża w propagowanie dorobku Soboru. Jaki jest stosunek Benedykta XVI do Vaticanum II?
Nie mogę wypowiadać się w imieniu papieża, ale przyznaję, iż rzeczywiście mamy do czynienia z sygnałami, że jest on dość wybiórczy w tym, co uważa za najważniejsze osiągnięcia Soboru i na co zwraca uwagę w swoim nauczaniu. Wynika to chyba z tego, że obecny papież jest bardzo ostrożny w stosunku do jakichkolwiek zmian. A Sobór jednak wzywał do radykalnej zmiany w myśleniu o Kościele.
Proszę jednak zwrócić uwagę, że Joseph Ratzinger, jeszcze zanim został papieżem, mówił – w odniesieniu do oceny dorobku Soboru – o tzw. hermeneutyce zerwania lub hermeneutyce ciągłości. Istniały dla niego tylko te dwie, wzajemnie się wykluczające, możliwości interpretacji. W 2005 r., kiedy został papieżem, zamienił to na hermeneutykę zerwania oraz hermeneutykę reformy. A czym jest reforma? To jest – jakkolwiek może to zabrzmieć dziwnie – równocześnie kontynuacja i jej brak. Właśnie za taką oceną roli Soboru w dziejach Kościoła opowiadam się jako historyk – i chyba każdy, kto opiera się na faktach, dojdzie do przekonania, że po Soborze mamy do czynienia zarówno z kontynuacją, ale również znaczącą zmianą. Pytanie, które powinni sobie postawić katolicy, brzmi inaczej: czy Sobór był ważnym wydarzeniem dla Kościoła?
W książce „Co się zdarzyło podczas Soboru Watykańskiego Drugiego” pisze Ksiądz o rozmaitych frakcjach hierarchów, a nawet przedstawia momenty, kiedy wydawało się, że Sobór okaże się porażką, a biskupi nie będą w stanie wskazać Kościołowi sposobu odnalezienia się we współczesnym świecie. Jaką lekcję możemy wyciągnąć z Soboru, jeśli chodzi o dyskusję o samym Kościele?
Zgromadzenie w jednym miejscu ludzi z całego świata – przedstawicieli różnych denominacji oraz doświadczeń – sprawia, że szybko możemy się zorientować, które z ich problemów są prawdziwe, a które tylko urojone. Taki sobór to po prostu bardzo zdrowe ćwiczenie. Powoduje ono pewien bałagan i dezorganizację, ale na koniec okazuje się niezwykle oczyszczające.
Właśnie takiego doświadczenia potrzebujemy dzisiaj. Musimy sprawić, aby wewnątrz Kościoła ludzie potrafili się nawzajem słuchać. Im skuteczniejsza będzie między nami komunikacja, tym lepiej dla Kościoła. Ostatnie, czego potrzebujemy, to by Kościołem nie kierowali głusi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.