Na tak luksusowy wybór papieża-Niemca, bezpośrednio po wielkim papieżu-Polaku mógł sobie pozwolić tylko Duch Święty. Nikt z Polaków by w tym kierunku nie szedł. Podobnie Niemcy! Widzę w tym znak, że Opatrzność czuwa nad Polakami i Niemcami. Przegląd Powszechny, 4/2007
– W przypadku prawosławia to raczej katolicy i to przy sporym udziale Josepha Ratzingera wydawali się w wielu sytuacjach stroną uciekającą. Można przypomnieć tutaj zrzeczenie się tytułu Patriarchy Zachodu przez Benedykta XVI czy wcześniejszą jeszcze deklarację „Dominus Iesus”. Takie wydarzenia nie przysporzyły Benedyktowi XVI, a wcześniej kard. Ratzingerowi, sympatii wśród prawosławnych. Wydaje się, że lepszą pozycję miał Jan Paweł II w dialogu ekumenicznym.
– Jan Paweł II znał prawosławie z własnego doświadczenia, Benedykt XVI już nie. On zna je teoretycznie. Obecnie uczy się tego dialogu i po tym, jak zmienia się jego stosunek do Kościołów wschodnich, widać, jak bardzo mu zależy na dialogu prawosławno-katolickim. Wcześniej często wypowiadał się na temat relacji prawosławia do prymatu papieża. Obecnie wchodzi w tajemnicę samego prawosławia.
– Na jakim etapie jest ten dialog obecnie? Ksiądz Arcybiskup mówił o pracach komisji w związku z Kościołami protestanckimi, a czy na Wschodzie są widoczne jakieś konkretne zmiany?
– Ważny jest sam fakt podjęcia prac, bo przez pewien czas było to całkiem zamrożone. Prawosławni sprowadzali całość dialogu do problemu uniatyzmu. W ogóle samo określenie „uniatyzm” jest już fatalne. Pamiętam zresztą pierwsze oficjalne posiedzenie Komisji Dialogu, które odbywało się na Rodos. W skład delegacji katolickiej wchodziło trzech grekokatolików, dlatego ze strony prawosławnych od razu pojawił się zarzut, pytanie, jak to jest możliwe, żeby przedstawiciele Kościołów unickich brali czynny udział wraz z przedstawicielami Kościoła rzymskokatolickiego w dialogu z prawosławnymi. Prawosławni chcieli odpowiedzi na piśmie, jednak kard. Willebrands, rozmawiając z nami, stwierdził, że odpowiemy słownie, bo inaczej z czasem utoniemy w tonach papieru. Odpowiedzieliśmy, że jest tak chociażby dlatego, że wcześniej czy później i tak musimy w tym dialogu zacząć mówić o grekokatolikach, a przecież wiemy: niczego o kimś bez niego. I oni to zaakceptowali. Podobnych problemów, które wymagały rozwiązania już na wstępie, było zresztą wiele.
– Sporo uprzedzeń, nawet względem samej osoby Jana Pawła II, miał też Patriarchat Moskiewski. Wskazywano na to, że wybór nowego papieża, Niemca, może pomóc w pokonaniu bariery mentalnej. Jak obecnie wygląda ta sytuacja? Czy jest szansa na większe otwarcie się?
– Takie otwarcie nastąpi, oni już to sygnalizowali kard. Kasperowi. I to właśnie Patriarchat Moskiewski na to nalegał, nie Konstantynopol. Z tym że, trzeba uczciwie powiedzieć, iż ostatnia sesja starego składu Komisji Dialogu w Baltimore zakończyła się zupełnym fiaskiem. Nie udało się wydać nawet wspólnego komunikatu. W żaden sposób nie mogliśmy dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Teraz widać większą otwartość Moskwy i miejmy nadzieję, że doprowadzi to nas do jakichś konkretów.
– Tu więc może sprawdzać się teza o pewnej zależności kwestii ekumenicznej od uwarunkowań dyktowanych przez przynależność narodową dialogujących stron. Ksiądz Arcybiskup jest ordynariuszem diecezji łączącej w sobie dwa narodowe żywioły, których na pozór nie da się pogodzić, czyli Polaków i Niemców. Czy fakt, że Joseph Ratzinger jest Niemcem ma dla relacji Polaków i Niemców duże znaczenie? Czy postać papieża-Niemca prowadzi nas nie tylko ku tolerancji, ale głębiej, ku nawiązaniu nici sympatii między naszymi narodami?
– To jest właśnie jeden z powodów, dla którego uważałem wybór kard. Ratzingera na papieża za historyczny i historiozbawczy, co też krótko po wyborze powiedziałem w Niemczech. Na tak luksusowy wybór papieża-Niemca, bezpośrednio po wielkim papieżu-Polaku mógł sobie pozwolić tylko Duch Święty. Nikt z Polaków by w tym kierunku nie szedł. Podobnie Niemcy! Przecież tam w pierwszej chwili nie tylko nie było entuzjazmu z powodu wyboru Ratzingera, ale czuło się wyraźny dystans, a nawet chłód na tę wieść. Odczuwało się wyraźną różnicę między atmosferą panującą u nas a tam. Byłem 8 maja w Berlinie i powiedziałem wprost, że mam żal do Niemców, iż tak potraktowali swego rodaka. Bo w Polsce był entuzjazm, a u nich obawy. Widzę w tym znak, że Opatrzność czuwa nad Polakami i Niemcami. Bez autentycznego pojednania polsko-niemieckiego nie będzie w pełni zjednoczonej Europy jako wspólnoty ducha. O wyborze Ratzingera na papieża zadecydowało międzynarodowe kolegium kardynalskie i w tym właśnie widzę wspomniany wymiar historiozbawczy tego wyboru. Ani Polacy, ani Niemcy sami nie wybraliby takiego papieża. Międzynarodowa wspólnota kardynałów pod natchnieniem Ducha Świętego wybrała go i mimowolnie pomogła nam w dalszym etapie pojednania między naszymi narodami. To jest bardzo optymistyczna zapowiedź dotycząca przyszłości Kościoła i Europy, a także przyszłości, miejmy nadzieję, autentycznej przyjaźni między Polakami i Niemcami.