Jesteśmy wyjątkowym w Europie, w pewnym sensie „nienormalnym” krajem, w którym religia ma ogromny wpływ na życie polityczne. Przegląd Powszechny, 7-8/2007
– Która partia jest najbliższa temu modelowi?
– Wydaje się (akcentowałbym słowo „wydaje się”), że szefami wszystkich partii politycznych będących w Sejmie, łącznie z SLD, są katolicy. Poza SLD wszystkie partie mają w swoich programach coś, co można by nazwać inspiracją katolicką nauką społeczną. W różnym stopniu, oczywiście. Gdy patrzymy np. na głosowania dotyczące nowelizacji Konstytucji w odniesieniu do ochrony życia, właściwie tylko SLD głosowało w całości przeciwko.
Z punktu widzenia katolickiej nauki społecznej istotna jest nie tylko warstwa deklaratywna, ale także rzeczywiste działanie polityczne, a ponadto styl uprawiania polityki. Świadectwo składa się całym sobą. Świadectwo nie ogranicza się do deklaracji, ale też nie do tego tylko, co udało się zrealizować. Istotne jest również to, kim się jest jako człowiek. Weźmy taki drażliwy przykład, jakim są parady równości, w których uczestniczą osoby o skłonnościach homoseksualnych. Mnie się to nie podoba. Po drugiej stronie staje inna grupa ludzi, którym także to się nie podoba. Często jednak sposób, w jaki prezentują stanowisko podobne do mojego sprawia, że nie uznaję ich za reprezentantów własnego poglądu. Nie uznaję, że to jest styl godny chrześcijanina.
O jednym z polityków ktoś mi powiedział: „Wierzący to on może i jest, ale nie nawrócony...” Czy taki człowiek może skutecznie bronić owych nienegocjowalnych wartości? Z pewnością może je propagować, może je nawet przeforsować, ale nie może do nich przekonać. Ludzie, którzy mają kontakt z tego typu politykiem, dochodzą często do wniosku, że chrześcijanie w imię obrony swoich wartości są agresywni, niegrzeczni, aroganccy… Może być taki sposób bycia, który odstręcza od tego, do czego człowiek chciałby zachęcać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.