Jesteśmy wyjątkowym w Europie, w pewnym sensie „nienormalnym” krajem, w którym religia ma ogromny wpływ na życie polityczne. Przegląd Powszechny, 7-8/2007
– Francja kwestię invocatio Dei widziała jako próbę „ureligijniania polityki”. Nawet Kościół we Francji nie zabierał w znaczący sposób głosu w tej sprawie. Czy to znaczyłoby, że dopuszczalne granice obecności chrześcijaństwa i w ogóle religii w sferze publicznej uzależnione są od kultury i zwyczajów panujących w danym kraju?
– To są delikatne problemy. Każdy kraj ma własną historię relacji między państwem a Kościołem. Nie wymażemy jej. Tu także potrzebna jest roztropność a nie poszukiwanie jedynego słusznego rozwiązania dla wszystkich. Konkretne regulacje prawne wyłaniają się ze zwyczajów i kultury, z całej tradycji prawnej. Warto przypomnieć, że w Unii Europejskiej jest kilka krajów wyznaniowych: Wielka Brytania, Dania, Grecja, Finlandia. Mamy w nich oficjalną religię państwową, i nie jest to katolicyzm. Katolicy w Wielkiej Brytanii dziś już nie skarżą się na to, że mieszkają w państwie wyznaniowym, więc nie ma powodu, by za wszelką cenę dążyć do zmiany tego stanu rzeczy. Z drugiej strony, mamy bardzo specyficzny model francuski. Nie jest on owocem spontanicznej sekularyzacji, ale dwóch wieków przemocy wobec chrześcijaństwa. Jeszcze na początku XX w. wyrzucono z Francji kilkadziesiąt tysięcy zakonników i zakonnic. Historia Francji pisana jest właśnie takimi doświadczeniami. Rugowanie chrześcijaństwa ze sfery publicznej, kojarzone gdzie indziej z barbarzyństwem, tam utożsamiane jest z postępem cywilizacyjnym. Powoduje to, że nawet jeśli rozmawia się z francuskim księdzem, to najczęściej jest on najpierw republikaninem a dopiero potem kapłanem katolickim. Jeden ze znajomych polskich księży opowiadał mi, że był we Francji, gdy właśnie trwał spór o preambułę. Księża francuscy zupełnie nie rozumieli postawy polskich władz. Pytali: „Czego wy, Polacy, właściwie chcecie? Chrześcijaństwa w preambule?” Tymczasem po polskiej stronie dążenie to cieszyło się wsparciem także niektórych ateistów. To dlatego, że Polska nie była nigdy terenem bratobójczych wojen religijnych. Tu widać kulturową różnicę. Dla wielu duchownych we Francji oczekiwanie, że w Konstytucji europejskiej będzie wzmianka o chrześcijaństwie, że Traktat może być przyjęty w innej formule niż konstytucja francuska było nie do pomyślenia. W Polsce nie do pomyślenia była sytuacja odwrotna. Usuwanie bowiem chrześcijaństwa ze sfery publicznej i prawnej kojarzy się nam z doświadczeniami komunizmu, z doświadczeniami opresji. Są to różnice historyczne, których nie wolno lekceważyć. Stąd wzięła się po stronie kościelnej rezygnacja z postulatu zamieszczenia w Traktacie invocatio Dei, na rzecz odniesienia się do historycznego faktu, jakim jest wyjątkowa rola odegrana przez chrześcijaństwo w dziejach Europy. To była propozycja kompromisowa, która uwzględniała, jak się wydaje, obydwie wrażliwości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.