Jeśli przyjąć, że drugi opis stworzenia człowieka jest ludzką opowieścią o Początku, to brzmi on, jakby wkradła się w niego nutka pesymizmu osoby mocno doświadczonej, która definiuje otaczający ją świat poprzez własne przeżycia, potrzeby, ograniczenia, kruchość. W drodze, 9/2006
Jeśli przyjąć, że drugi opis stworzenia człowieka jest ludzką opowieścią o Początku, to brzmi on, jakby wkradła się w niego nutka pesymizmu osoby mocno doświadczonej, która definiuje otaczający ją świat poprzez własne przeżycia, potrzeby, ograniczenia, kruchość. Czyż nie jest tak, że o jakości naszego życia decyduje nie to, co posiadamy, lecz to, czego nam brakuje? Zastanawiam się, jak często moim życiem kieruje to, czego nie posiadam, moje pustki, moje słabości. Dlaczego to właśnie one nadają kierunek działaniom i powodują, że jestem w ciągłym biegu? Często mam wrażenie utraty tchu, a mimo to nie ustaję w pogoni za… No właśnie, za czym ta pogoń? Chwilami zupełnie nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie. Za to towarzyszy mi uczucie, że świat mnie przerasta, a ja jestem słaby, nie dając sobie rady w życiu. Dlaczego nie potrafię się cieszyć tym, co posiadam, a skupiam się na tym, czego nie mam? W chwili, gdy osiągam zamierzony cel, nie mam czasu się nim cieszyć, gdyż już pojawiły się nowe potrzeby, a moje myśli, uczucia i cała aktywność służy ich zaspokojeniu. Nie muszę dodawać, że w tej chwili w Polsce bardzo trudno je zaspokoić, jeżeli nie posiada się stałej pracy i ma się za sobą przegrane życie.
Na początku mojej abstynencji każdy dzień był zdeterminowany: musiałem się położyć spać, żeby rano wstać, żeby pracować, żeby mieć pieniądze, żeby mieć co jeść i tak koło kręciło się bez końca. Wcześniej musiałem tylko jedno: brać narkotyki, teraz musiałem wszystko. A gdzie wolność, przyjemność i radość życia? W moich uczuciach zupełnie tego wszystkiego brakowało. To już przeszłość, jednak w dalszym ciągu boję się takiego przymusu, a przecież ciągle pakuję się w następny. Można odnieść wrażenie, że moje życie i nasza kultura są oparte na pożądaniu i pogoni za sztucznym zającem, którego i tak nie można dogonić. A może by tak się zatrzymać, zachwycić światem, ucieszyć drugim człowiekiem? Niestety, stał się on rywalem w znalezieniu pracy lub w osiągnięciu awansu, a światem często nie umiemy się cieszyć.
Można i warto zatrzymać się w tej gorączkowej gonitwie, bo właściwie to od nas zależy, jak patrzymy na świat. Przypomina mi się historia opowiedziana przez de Mello w jednej z jego książek. Dwóch przyjaciół udało się w góry. Po trudach wspinaczki znaleźli się na szczycie, przed sobą mieli bezkresną panoramę. Usiedli i zapatrzyli się w dal. Jeden z nich westchnął i powiedział: „Zobacz, jakie to wszystko piękne”. Drugi uwagę tę przyjął w milczeniu. Przez następny rok przychodził tu codziennie i szukał piękna, którego nie mógł odnaleźć. Niestety, wszystkie jego trudy nie przyniosły rezultatów. Nie mógł sobie wyobrazić, że piękno nie jest przedmiotem, nie jest cechą rzeczy, a sposobem patrzenia na rzeczywistość, sposobem jej przeżywania. Piękno to rzeczywistość widziana oczyma miłości, co potwierdza większość bajek. W życiu jednak nie zawsze potrafimy je odnaleźć.