Dziś, wobec realnego niebezpieczeństwa masowego odchodzenia ludzi od Kościoła, i to już w następnym pokoleniu, wydaje się, iż samo zachowanie status quo to zdecydowanie za mało. Należy mądrze podjąć „ekspansję w przyszłość”. W drodze, 10/2007
Zresztą, co najniebezpieczniejsze, takie kaznodziejstwo w ogóle nie uwzględnia tego, że człowiek ma rozum i wolę, lecz wyłącznie gra na uczuciach i zamiast pomagać wspierać przemianę wewnętrzną i wzrastać w dobru, bazuje na tworzeniu przymusów emocjonalnych i poczucia winy (podkr. własne): jeśli nie robisz tego i tego, to znaczy, że jesteś niewdzięczny wobec Boga i rodziców, nie kochasz ojczyzny, nie szanujesz tradycji itd. Akurat mam do czynienia z terapią ludzi zniewolonych przymusami emocjonalnymi, sama z tego wyszłam, i wiem, jak bardzo jest to szkodliwe z punktu widzenia psychologii - i duchowości zresztą też, bo przecież ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A kiedy człowiekowi uda się już wyzwolić z jakiegoś przymusu emocjonalnego, to czuje się wolny i szczęśliwy, i nie chce wracać do klatki - i dlatego omija kościół szerokim łukiem, bo już nie MUSI (wreszcie nie czuje się winny, że czegoś nie robi). Pochodzę z warszawskiej inteligencji i w moim środowisku Kościół i kler są postrzegane jednoznacznie jako zagrożenie dla wolności (także we mnie to się do tej pory czasami odzywa) - i właśnie ostatnio uświadomiłam sobie, że prawdopodobną przyczyną jest tego rodzaju kaznodziejstwo wytwarzające przymusy emocjonalne.” ■
Trzeba więc pamiętać, że formacja moralna to przede wszystkim proces przekazywania wartości (nb. dotyczy to zarówno wychowania młodzieży jak i wzajemnej pomocy w samowychowaniu wśród dorosłych). Trzeba zatem mieć świadomość, że w naszych demokratycznych systemach, gdzie tak wielki nacisk kładziony jest na osobistą godność każdego człowieka, łatwo może zdarzyć się sytuacja, w której ktoś początkowo nie chce zaakceptować wartości, traktując je jako narzucone z zewnątrz. Ludzie na ogół nie lubią, gdy ktoś próbuje ich moralizować; podejrzewam, że czują się upokorzeni, gdy słyszą, że mają żyć w zgodzie z jakimiś wartościami, których sami nie rozumieją i nie doceniają.
Cały proces „uwewnętrzniania” wartości, przyjmowania ich za własne, jest wielce złożony i trudny. Tam, jednak, gdzie chodzi o formowanie postaw dojrzałej obywatelskiej i chrześcijańskiej współodpowiedzialności, o przygotowanie młodych do twórczego uczestnictwa w życiu społeczeństwa i Kościoła (przy czym dotyczy to nie tylko społeczności lokalnej, ale w jakimś stopniu także narodowej, a nawet europejskiej), im trudniejsze wydają się te zadania, tym pilniej i roztropniej trzeba je podejmować.
Gdy mowa o formacji i wychowaniu nie sposób pominąć ubocznej (dla niektórych), skandalicznej (dla innych) kwestii programów „Radia Maryja” i jej pokrewnych agend („Nasz Dziennik”, telewizja „Trwam” itp.). W opinii wielu osób jest to znakomity przykład tego, jak „jedna łyżka dziegciu może popsuć całą beczkę miodu”. Radio to mogłoby pełnić naprawdę ogromną rolę w duszpasterstwie osób chorych, starszych czy nawet żyjących w małych ośrodkach, oddalonych od centrów kultury – i w jakiejś mierze na pewno to czyni, chwała za to jego redaktorom; niestety, zaangażowanie polityczne, w dodatku w dość podejrzanych okolicznościach, zdecydowanie psuje całość obrazu. Na wysuwane publicznie pytania dotyczące powiązań z Rosją, źródeł finansowania, sprawy korzystania z nadajników na terenie Federacji Rosyjskiej itp. nigdy nie padła żadna wiarygodna odpowiedź; natomiast niejednokrotnie, zwłaszcza w czasie, gdy decydowały się sprawy wejścia Polski do NATO czy do Unii Europejskiej, stanowisko tego Radia dziwnym trafem zdawało się reprezentować bardziej rosyjską niż polską rację stanu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.