Dziś, wobec realnego niebezpieczeństwa masowego odchodzenia ludzi od Kościoła, i to już w następnym pokoleniu, wydaje się, iż samo zachowanie status quo to zdecydowanie za mało. Należy mądrze podjąć „ekspansję w przyszłość”. W drodze, 10/2007
Amerykański socjolog religii, Peter L. Berger, rozważając kwestię społecznych skutków „cywilizacyjnego przyspieszenia” pisał, iż „modernizację można (...) przedstawić jako gigantyczną zmianę kondycji ludzkiej z kondycji losu na kondycję wyboru” [9] (podkreślenie własne - MP). Zdaniem autora, nie chodzi tu tylko o możliwość swobodnego wyboru rodzaju wykształcenia, zawodu czy miejsca zamieszkania. Autor wręcz stwierdza:
„Pluralizm wywiera przemożny wpływ na życie jednostek. W miarę jak coraz to większe obszary życia tracą swe niekwestionowane normy, jednostka musi rozpatrywać dostępne możliwości i dokonywać spośród nich wyboru. (…) tradycyjne programy instytucjonalne dotyczące zachowania jednostek zostają rozbite – gdzie poprzednio istniał jeden niekwestionowany program dotyczący, powiedzmy, wychowania dzieci, obecnie funkcjonują konkurencyjne szkoły dziecięcej edukacji. Subiektywizacja określa proces, w ramach którego instytucje tracą swój domniemany obiektywny status, w wyniku czego jednostka zmuszona jest samodzielnie budować swą własną »mozaikę« znaczeń i norm.
Efekt netto owej przemiany można podsumować następująco: »Pewność staje się o wiele trudniejsza do osiągnięcia«”.
Nieuchronnie pojawia się pytanie: czy instytucje i struktury Kościoła odpowiadają tu dzisiejszym potrzebom, tzn. czy są przygotowane do tego, aby uczyć ludzi, w jaki sposób dokonywać mądrych wyborów? W tej kwestii pojawiają się liczne wątpliwości.
Przede wszystkim, wspomniana tu już została tzw. „etyka powinności”, nadal szeroko obecna w kościelnym duszpasterstwie. Z opinii Petera L. Bergera wynika, że dla duszpasterstwa Kościoła jest to postawa bez żadnych perspektyw. W sytuacji coraz bardziej powszechnego pluralizmu, ludzie muszą umieć wybierać (skoro mogą to czynić), a nacisk na powinność raczej odstrasza niż przyciąga (vide: opłakane odległe skutki jansenizmu w Europie zachodniej). Trzeba zatem powrócić do starej zasady, lansowanej już choćby przez świętego Tomasza z Akwinu: pokazać, iż dobro (a podobnie: prawda oraz piękno) przede wszystkim przyciąga swoim urokiem. Ale to wymaga umiejętności dostrzegania dobra i właściwego szacunku wobec niego. Z tego z kolei wynika, iż nie można dobra traktować instrumentalnie, dla osiągnięcia innych, zwłaszcza niewspółmiernie niższych celów. Co więcej, trzeba nauczyć się to dobro dostrzegać, szanować i pomnażać na wszelkich poziomach życia społecznego. Bardzo też potrzebny jest dialog najszerszy – z wszystkimi ludźmi dobrej woli. Nie wolno zapominać, że wśród formalnie niewierzących też bywają ludzie głęboko zawstydzający chrześcijan – i że od nich też warto się uczyć.
[9] P. L. Berger, „Między relatywizmem i fundamentalizmem” (tłum. Radosław Lewandowski). W: „W drodze”, nr 9 (409) 2007, str.10-11.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.