Kościół we współczesnej Polsce: potrzeby reform i perspektywy

Dziś, wobec realnego niebezpieczeństwa masowego odchodzenia ludzi od Kościoła, i to już w następnym pokoleniu, wydaje się, iż samo zachowanie status quo to zdecydowanie za mało. Należy mądrze podjąć „ekspansję w przyszłość”. W drodze, 10/2007




Nie wiemy jeszcze, jak potoczą się losy tego radia, ale niewątpliwie Radio to spowodowało już ogromne szkody w mentalności wielu ludzi. Nie chodzi tu nawet o te czy inne opcje polityczne; ostatecznie, każdy ma prawo mieć własne. Chodzi przede wszystkim o systematyczne budowanie atmosfery lęku, jaki wyraźnie daje się dostrzec wśród regularnych słuchaczy Radia. Podobnie, lektura „Naszego Dziennika” nieodmiennie wywołuje wrażenie wszechobecnej katastrofy, osaczenia nie do uniknięcia; co więcej, towarzyszą temu sugestie, iż za zaistniały stan rzeczy odpowiedzialni są zawsze inni (a nie wierni słuchacze, którzy są tylko ofiarami rozlicznych spisków) oraz lansowane jest przekonanie, iż dopiero Radio czy też „Nasz Dziennik” dają swym słuchaczom właściwe „schronienie”. Zupełnie zapomniano tam, iż „w miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk,... ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.” (1 J 4,18). Ludziom, którzy ulegli presji takiej atmosfery lęku, niezmiernie trudno się od niej uwolnić, gdyż życie w lęku i nieufności radykalnie zmniejsza ich zdolności adaptacyjne i umiejętność współpracy, przez co stopniowo odsuwają się na margines społeczeństwa: potem oni sami czują się zmarginalizowani, a zarazem inni postrzegają ich w taki właśnie sposób.

■ W tym kontekście często można usłyszeć wymieniane prywatnie opinie o swoistym „tchórzostwie” czy choćby braku zdecydowania ze strony hierarchii kościelnej (a zwłaszcza biskupa toruńskiego, na którego terenie funkcjonuje rozgłośnia), której trudno podjąć jakiekolwiek skuteczne regulacje w tej trudnej sprawie.

Stefan Wilkanowicz ocenia:
„Stan wiedzy religijnej polskich katolików pozostawia – mówiąc najdelikatniej – bardzo wiele do życzenia. Nauczanie Jana Pawła II było – i jeszcze jest – niezwykłą okazją dla uzupełnienia i uzdrowienia ich poglądów. To się nie stało, miało natomiast miejsce jej bezkarne zatruwanie, a także praktyczna bierność tych, którzy powinni działać. Skutki były widoczne 6-go stycznia 2007 r. w katedrze warszawskiej i na ulicach przed nią. Jednocześnie w spektakularny sposób odrzucono nauczanie Jana Pawła II i autorytet Benedykta XVI.

Mało było troski o znajdowanie sposobów dotarcia z tym nauczaniem do najszerszych kręgów Polaków. Mało było troski o »pokolenie JP 2«, rzesze młodych, którzy uważali Go za swego Ojca i przewodnika, nawet wtedy, gdy nie potrafili realizować Jego nauczania. Czy ich jeszcze odnajdziemy?” [8] ■




[8] S. Wilkanowicz, ibidem.


«« | « | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...