Dziś, wobec realnego niebezpieczeństwa masowego odchodzenia ludzi od Kościoła, i to już w następnym pokoleniu, wydaje się, iż samo zachowanie status quo to zdecydowanie za mało. Należy mądrze podjąć „ekspansję w przyszłość”. W drodze, 10/2007
W szczególności, o ile hierarchia może czasem utyskiwać na „nieokrzesanie” świeckich, o tyle tym co najbardziej razi wielu świeckich jest „nieokrzesanie” księży, nierzadko brak elementarnego savoir-vivre’u. Nie jest to tylko sprawa np. właściwego zachowania przy stole (choć i z tym bywają problemy), ale przede wszystkim brak taktu i delikatności we wzajemnych kontaktach, nieuprzejmość, nadużywanie własnej pozycji. Tym, co świeckich przede wszystkim ujmuje w księżach, to bezinteresowność i skromność; tymczasem, z omawianych poprzednio powodów, niepokojąco wielu kapłanów (i to zarówno diecezjalnych jak i zakonnych) nie potrafi poradzić sobie z tym problemem.
W szczególności, przy okazji „sprawy” nominacji arcybiskupa Wielgusa Stefan Wilkanowicz pisał:
„Zawiodła komunikacja pomiędzy ludźmi najbardziej odpowiadającymi za stan Kościoła w Polsce oraz – co szczególnie ważne – za łączność ze Stolicą Apostolską. Myślę tu nie tylko o biskupach, ale i tych wszystkich, którzy wywierają wpływ na życie publiczne, może przede wszystkim dziennikarzy. Niektórzy z nich robili złą robotę, nieraz zapewne nieświadomie.
Ale czy zadbano o ich regularne informowanie, o częste kontakty robocze, które pozwalają wyjaśnić wiele problemów? Kardynał Wojtyła regularnie zapraszał redaktorów »Tygodnika Powszechnego« i »Znaku« na kolacje, w czasie których swobodnie mówiono o różnych sprawach Kościoła. Dziś takie spotkania – niekoniecznie kolacje, choć kawa by się przydała – są jeszcze bardziej potrzebne, także z tymi, którzy są Kościołowi niechętni.
Kontakty z dziennikarzami są także potrzebne z innego powodu – z uwagi na kościelny język, który wymaga „uzwyczajnienia” na różnych poziomach. Dziennikarze mogą się tu bardzo przydać, także kaznodziejom.” [7] ■
Parafia to także ośrodek kształcenia. Ma ono miejsce w kaznodziejstwie czy w poszczególnych stowarzyszeniach albo zespołach studyjnych, ale przede wszystkim dotyczy to elementarnej katechezy. Dziś, po kilkunastu już latach katechezy w szkole, opadła pierwsza euforia „odzyskanego przyczółka” i coraz lepiej zdajemy sobie sprawę z trudności, jakie przynosi obecny sposób prowadzenia katechezy. Katecheza w szkole ma swoje poważne zalety: umożliwia uczestnictwo większej liczby dzieci i młodzieży, owocuje też obecnością katechety w środowisku nauczycielskim. Ale zarazem coraz lepiej zdajemy sobie sprawę z mankamentów takiego rozwiązania.
[7] S. Wilkanowicz, ibidem
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.