Dziś, wobec realnego niebezpieczeństwa masowego odchodzenia ludzi od Kościoła, i to już w następnym pokoleniu, wydaje się, iż samo zachowanie status quo to zdecydowanie za mało. Należy mądrze podjąć „ekspansję w przyszłość”. W drodze, 10/2007
Odnośnie do tego ostatniego punktu pisał:
„Niewydolność wyobraźni sakralizuje rutynę i ceremonialność, usuwa w cień ludzkie dramaty oraz narastający kryzys człowieka i społeczeństwa. Kościół zaczyna egzystować jakby w innym wymiarze. Owszem, czasem protestuje, ale to nie wystarcza i bywa nieskuteczne, bo pobożni katolicy mają w głowach dziwne sieczki. Powszechna formacja dorosłych katolików jest więc palącą koniecznością – inaczej nieświadoma laicyzacja będzie postępowała coraz szybciej. A szczególny, cechujący nas »charyzmat niekonsekwencji«, nie będzie długo zabezpieczał naszej wiary.
Nie wystarczy potępiać kryzys ani się do niego oportunistycznie dostosowywać (w imię „nowoczesności”). Potrzebna jest głęboka refleksja nad chrystocentryczną duchowością (to dla mnie znaczy: konkretny sposób naśladowania Chrystusa) dzisiejszych chrześcijan.” [1] ■
Sprawa arcybiskupa Wielgusa była wydarzeniem smutnym, ale, miejmy nadzieję, jednorazowym; znacznie poważniejszym sygnałem alarmowym jest zawsze odchodzenie od kapłaństwa młodych księży po kilku latach służby; zwłaszcza iż niejednokrotnie są to księża, z którymi poprzednio wiązano najdalej idące nadzieje. Trzeba też staranie analizować wszelkie inne niepokojące sygnały, jakie docierają z różnych środowisk kościelnych.
Trudności z właściwym rozwiązywaniem tego rodzaju problemów najwyraźniej dają znać o sobie tam, gdzie mamy do czynienia z tzw. „syndromem Paetza” (pojawiło się już takie określenie). Chodzi o sytuacje, gdzie we wspólnocie Kościoła ma miejsce jakieś zło, jakieś nadużycia, ale jak długo świeckie media nie wyciągną sprawy na światło dzienne, tak długo odnośne władze kościelne nie robią nic lub robią zbyt mało, aby ją naprawić. Tymczasem w Kościele trzeba nam odwagi, zarówno w relacjach podwładnych wobec przełożonych jak i przełożonych wobec podwładnych.
W debacie nad stanem religijności w Polsce słyszymy niekiedy pytanie, czy mamy już do czynienia ze swego rodzaju „pełzającą” sekularyzacją? Jak na razie, statystyki nie wykazują masowych odejść od Kościoła. Nieuchronnie pojawia się jednak pytanie, czy w pewnym momencie nie nastąpi „załamanie”, swoista eksplozja sekularyzacji, podobna do tego, co miało już miejsce w wielu krajach europejskich, także tych o wielkich tradycjach katolicyzmu? W szczególności, obserwacje tego, co dzieje się z młodzieżą przy obecnym stanie katechizacji w szkołach, budzą niepokoje. Jeśli nie będzie jakichś poważnych reform – ludzie zaczną odchodzić. Kiedy w XV wieku Henryk Toke doradzał książętom niemieckim zaprzestanie wojny z husytami i dopuszczenie ich do dyskusji, argumentował: „Niemożliwe, aby ta schizma została wytępiona, jeśli najpierw nie nastąpi reforma Kościoła Chrystusowego, gdyż jak długo trwają przyczyny, tak długo trwać będą skutki” [2] (podkreślenie własne - MP).
[1] S. Wilkanowicz, Nominacja i dymisja. [w:] www.znak.org.pl , Punkt widzenia, 8.01.2007.
[2] Impossibile est quod hoc cisma extirpetur, nisi prius ecclesia Christi reformetur, quia manente causa remanet effectus (P. Bartoš, Husitica, pp. 85-88, Append. I; cyt. za : St. Swieżawski, Dzieje filozofii europejskiej XV wieku, t. I, str. 65).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.