Świątynia Opatrzności Bożej wciąż ma pecha. Tygodnik Powszechny, 15 lipca 2007
Najpierw była zmiana projektu. Potem kłopoty wykonawcy. Teraz brak środków i realna perspektywa wstrzymania budowy. Świątynia Opatrzności Bożej wciąż ma pecha.
Praca nie ustaje tu nawet w niedziele. Choć dźwigi stoją i nie jeżdżą wywrotki z piaskiem, to robotnicy wciąż stukają, wiercą, zakładają okna, coś noszą, czyszczą. Czego tu nie ma – fasada z naturalnego piaskowca albo kremowego wapienia, szklane tafle. Wszystko, każdy najmniejszy szczegół, jest zaprojektowany przez wybitnych architektów, bo detal ma świadczyć o prestiżu. Mieszkańcy Warszawy zatrzymują samochody gdzieś na rozkopanej ulicy Klimczaka, idą po przysypanych budowlanym pyłem chodnikach, mrużą oczy od słońca i patrzą z zachwytem, jak budowa rośnie. Jest też forum i strona internetowa, gdzie wymieniają się poglądami, mówią, co i kiedy zostanie oddane, czy wszystko będzie tak, jak obiecano, zamieszczają zdjęcia...
Tak powstaje największa warszawska inwestycja – Miasteczko Wilanów. To ma być nowa dzielnica, jakiej jeszcze w stolicy nie było. „Zielone place, fontanny, kanały wodne, parki i ogrody sprawią, że będzie to jedno z najpiękniejszych i najbardziej komfortowych miejsc w Europie" – obiecuje inwestor Prokom Investments. Ceny sięgają 14 tys. zł za metr kwadratowy.
Tymczasem na skraju tej rozległej budowy ciężko wznosi się Świątynia Opatrzności Bożej – wielkie wotum narodu. Tu zagląda niewielu. Może dlatego, że betonowe słupy nie mają tego monumentalnego wyrazu, jaki miało w trakcie budowy sanktuarium w Licheniu, a może świątynia się opatrzyła i wznosi się zbyt ociężale?
Beton, beton
W niedzielne popołudnie w ciągu dwóch godzin odwiedziło ją ledwie pięć osób. Nie kuszą warszawiaków wystawy fotografii ani portrety ks. Twardowskiego. Zdjęcia skromnego mieszkania księdza – pełnego rysunków zwierząt, podpisów dzieci na słynnym kaflowym piecu – nie ocieplają chłodnej, betonowej atmosfery budowli, która wciąż bardziej przypomina podziemny parking niż miejsce religijnej zadumy.
– Tylko magia Ojca Świętego jakoś ożywia to miejsce – przyznaje rodzina z Radomia, która przyszła zwiedzić Świątynię. – Może później to będzie jakoś wyglądało, bo teraz budowa przygnębia: beton, beton.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.