Nie można zniechęcać się porażkami w budowaniu mostów. My, którzy jesteśmy na zewnątrz, ale i również w pewien sposób wewnątrz tego problemu, powinniśmy interesować się sytuacją po obu stronach i właśnie budować mosty, mosty nadziei i solidarności. Jakakolwiek poprawa sytuacji Palestyńczyków wpłynie również pozytywnie na Izraelczyków. Znak, 10/2006
W lepszej sytuacji jest rodzina Nasera Abu Rahmy, który ma prawdziwy talent gospodarski. Żeby utrzymać piątkę dzieci, uprawia warzywa i owoce, hoduje kury i owce, ma 70 uli. Z nich jest szczególnie dumny, jego miód jest znany w okolicy. Odkrawa grube plastry razem z woskiem pszczelim, żebym mogła ocenić, jak smakuje jego wyrób. Kupuję od niego dwa słoiki miodu. Teraz, gdy piszę te słowa, przypominają mi one jego gościnny dom, w którym musiałam też spróbować serów, jakie wyrabia jego żona. Naser i jego rodzina sprzedają swoje produkty na targu i z tego żyją. Gdyby mieli więcej wody, mogliby uprawiać więcej ziemi. W ich zbiorniku mieści się 100 m3, ale to za mało na potrzeby ogrodu, zwierząt i domu. Kiedy przychodzi okres bezdeszczowy, wody brakuje. Gorzej mają te rodziny, które nie posiadają zbiornika, a takich jest większość. Dzielą się z sąsiadami tym, co mają. Nasza wizyta daje im nadzieję, że może zbudujemy takie zbiorniki i dla innych.
Abdul Razzak dowozi nas do miejsca, gdzie Bilain zostało odgrodzone od drogi, pól uprawnych i innych miejscowości. Zamiast betonowego muru ustawiono podwójną siatkę z wewnętrznym pasem ziemi, na noc brama jest zamykana, a ogrodzenie podłączane do prądu. Przez to przejście można przedostać się tylko pieszo, pomimo że tędy wiedzie droga do pól uprawnych. Ogrodzenie zabrało ludziom gaje oliwne, oglądamy wycięte pnie i walające się wokół gałęzie, pnie zniszczone buldożerami. Koło punktu kontrolnego znajduje się studnia. Izraelczycy chcieli ją zniszczyć podczas budowania ogrodzenia w 2004 roku, ale ludzie z okolicy zebrali się i pilnowali studni, od której zależało ich życie. Podali sprawę do sądu izraelskiego i po ponad roku wygrali ją. Abdul pyta, czy chcę spróbować podjechać do posterunku, by przedostać się do Centrum Pokoju, które jest w sąsiedniej miejscowości. Ma nadzieję, że ze względu na moją niepełnosprawność Izraelczycy pozwolą nam przejechać samochodem. Na posterunku, pod skąpym daszkiem dającym trochę cienia, siedzi dwóch żołnierzy w pełnym rynsztunku. Jeden z nich podchodzi do samochodu, pokazuję mu moje kule i tłumaczę, że trudno mi przejść piechotą (szutrową drogą trzeba iść około 1 km). Żołnierz najpierw odmawia, ale w końcu decyduje się zatelefonować do kogoś wyżej. Niestety, nie ma zgody. Zawracamy jak niepyszni. W Centrum Pokoju DAHAR w każdy piątek zbierają się Palestyńczycy, Izraelczycy, pracownicy organizacji międzynarodowych oraz ludzie różnej narodowości, którzy przyjeżdżają tutaj specjalnie po to, żeby protestować przeciwko murowi. Odbywa się to na różne sposoby, ale najważniejsze jest, że są razem i nie czują się osamotnieni. W zeszły piątek, 23 czerwca, zebrało się 50 osób, oglądali razem mecz z Mistrzostw Świata.
Abdul Razzak jest jednym z 70 pracowników Palestyńskiej Grupy Hydrologów, która powstała w 1987 roku podczas trwania pierwszej intifady. Na początku pracowali jako mała grupa badawcza. Teraz ich głównym zdaniem jest tworzenie nowych źródeł wody pitnej na terytorium Autonomii Palestyńskiej. W tym celu zbierają wodę deszczową z dachów do cystern, reperują zniszczone studnie, dostarczają zbiorniki na wodę, które gospodarze umieszczają na dachach domów. Organizują akcje podnoszące świadomość Palestyńczyków na temat oszczędzania wody i dbania o jej zasoby i o środowisko. Na przykład uczą kobiety, jak zaoszczędzić pieniądze, stosując oczyszczanie wody pozostałej z mycia, prania itp. i używając jej do nawadniania ogrodu. Wspierają rolnictwo kolektywne. Stworzyli koalicję 92 palestyńskich organizacji zajmujących się problemami wody (70 pochodzi z Zachodniego Brzegu, a 22 ze Strefy Gazy) i koordynują działania. Abed Al Rahman Tamimi, szef PHG, mówi, że organizacje pozarządowe w Palestynie są silniejsze niż rząd, który nie dysponuje takimi strukturami i możliwościami. Na przykład organizacje rolnicze, wodne czy medyczne mają o wiele większe doświadczenie oraz wpływy niż odpowiednie ministerstwa czy partie polityczne.