Konsekwencją globalizacji są tendencje sekularyzacyjne, spychające religię na peryferia, i to raczej ten fakt, a nie religijny imperializm rodzi obawy. Azymut, 1-3/2003 Artykuł jest przedrukiem z miesięcznika First Things, 126/2002
Jednak „Prawda chrześcijaństwa nie jest takim rodzajem prawdy. Ponieważ nie jest ideologią, wiara chrześcijańska nie zakłada wkładania zmieniającej się socjopolitycznej rzeczywistości w sztywne schematy i przyjmuje, iż ludzkie życie realizuje się w historii w warunkach, które są różnorodne i niedoskonałe”. Nie jest to nic nowego, ale jak zauważył ostatnio George Weigel, projekt uczynienia „Stanów Zjednoczonych krajem, w którym dla religijnie zakorzenionych wartości i racji nie ma miejsca w życiu publicznym... trwa do dziś”. Kościół katolicki jest postrzegany „jako największa przeszkoda instytucjonalna” w osiągnięciu tego celu i mimo że w ciągu ostatnich trzydziestu lat był on „najważniejszym na świecie instytucjonalnym zwolennikiem projektu demokratycznego” (w Europie Środkowowschodniej, na Filipinach, w Ameryce Łacińskiej), stawia się cały czas zarzut, że Kościół jest instytucją z założenia niedemokratyczną. Jednakże, jak wykazuje Weigel, zarzut, iż katolicyzm jest „niebezpieczny” dla demokracji, jest przyczynkiem do następnej debaty, debaty o tym, czym powinna być demokracja. Nie jest to spór obecny tylko w Ameryce. Pokazuje to przykład ojca Anthony’ego Fishera OP, czołowego katolickiego bioetyka w Australii, uczestnika konferencji na temat technologii sztucznej reprodukcji, która odbyła się w Melbourne. W jednym z wystąpień na tej konferencji wskazywano, iż rządy oraz stanowiący prawo nie powinni uwzględniać propozycji takich grup jak Kościół katolicki, „ponieważ te problemy nie dotyczą go bezpośrednio i nie ma on szczególnej pozycji do reprezentowania dzieci oraz moralności”. Twierdzono nawet, że „demokracja nie ma nic wspólnego z moralnością, w demokracji chodzi o wolny wybór”.
Pytania o demokrację
Zdaniem Jana Pawła II taki punkt widzenia jest niezgodny z duchem prawdziwej demokracji. Założenie, iż „agnostycyzm i sceptyczny relatywizm stanowią filozofię i zasadnicze podejście odpowiadające demokratycznym formom życia politycznego” oraz iż „ci, którzy są przekonani, że znają prawdę i podążają za nią”, są tymi, na których „nie można polegać”, gdyż „nie akceptują oni, że prawda jest określana wolą większości”, otwiera drogę dla „manipulowania ideami i przekonaniami dla zdobycia władzy” lub - jak to pokazuje przekraczający zasady moralne rozwój biotechnologii - dla osiągania zysków finansowych. „Demokracja bez wartości zmienia się w otwarty bądź zakamuflowany totalitaryzm” i jeśli „wartości nie są zakorzenione we właściwie pojmowanej naturze osoby ludzkiej”, służyć one będą co najwyżej raczej do „usprawiedliwiania bądź legitymizowania systemów” niż „jako sposób obrony tego, co ludzkie w każdym z nich”.