Komercja nie jest zagrożeniem dla prawdy czy dobra społecznego. Można mówić prawdę na sposób encyklik papieskich, a można mówić jasno, prosto i „tabloidalnie”, jak Jezus. Prawda jest ta sama, przekaz gorszy lub lepszy. Przegląd Powszechny, 3/2007
KRZYSZTOF KOSEŁA: Dobrze, ja tu nie będę się upierał. Natomiast wydaje mi się, że niewłaściwe jest podkreślanie wyjątkowości dziennikarza, wyłączanie go z grupy „normalnych zawodów”. Chciałbym zdjąć z dziennikarza to odium, to wynoszenie go ponad wszystkich. Niech on się czuje jak normalny człowiek. Choć też zgadzam się, że istnieją cechy bardzo charakterystyczne dla dziennikarzy. Mają częściej wrzody, krótszą średnią życia, bardzo ryzykowny zawód…
TADEUSZ JERZY KONONIUK: To zabrzmiało, jakby byli zaraz po porywaczach samolotów.
KRZYSZTOF KOSEŁA: No, może nie aż tak, ale rzeczywiście – zawód szkodliwy dla zdrowia. Ale, znów, są inne podobne zawody, niekoniecznie porywacze samolotów.
Zbliżamy się już do końca tej dyskusji, prosiłbym więc jeszcze każdego z Panów o krótkie podsumowanie.
WIESŁAW GODZIC: Myślę, że konsekwencją takiej debaty jest zauważenie pewnego braku. Niewiele o tym mówiliśmy, a jest to szalenie ważne. Naprawdę kompletnie nie znamy mediów i nie odczuwamy potrzeby, przynajmniej w naszym kraju, by coś z tym zrobić. Nie robi się nic, by uczyć mediów. Co to oznacza? Otóż w Stanach Zjednoczonych uczy się dekonstruowania newsów magazynów informacyjnych. Jest to cudowna sprawa, gdyż młodzi ludzie wchodzą w domenę obywatelską. Widzą, jak newsy są narratywizowane, jak symuluje się rzeczywistość, co jest prawdą a co fałszem, jednym słowem, jak to jest zrobione. U nas czegoś takiego nie ma i nawet nie próbuje się zrobić. Jesteśmy ogromnie zadufanym narodem, który konsumuje najwięcej mediów w całej Europie, czyli ponad cztery godziny dziennie. Nie jesteśmy jednak w żaden sposób do tej konsumpcji przygotowani. Wszystkie dane, które znam, podają, że jesteśmy na samym dole. Nie wybieramy programów, nie nagrywamy, oglądamy wszystko i dużo. Ta sytuacja jest wyzwaniem dla wszystkich, nie oznacza jednak, że to media mają się zmieniać. Odbiorcy muszą nauczyć się, co z nimi robić, i jak je traktować.
Druga sprawa. Otóż my nie mamy telewizji publicznej, która jest wzorcem jakości, wychowuje do społeczeństwa, jest obywatelska, bezpieczna, nie zagłaskana, wręcz ostra. Telewizji, w której dziennikarze zdecydowanie chcą pracować, nie bojąc się swojego szefa, lecz czując oddech społeczeństwa, w którego imieniu działają. My nie mamy takiej telewizji i to nie dlatego, że Wildstein jest zły, chociaż nie jest dobry. Nie dorobiliśmy się tego przez lata. Poczynając od likwidacji Radiokomitetu, nigdy nie było odpowiedniej woli politycznej. W tej chwili obawiam się, że może być za późno. Oczywiście telewizja komercyjna przejmie część tej roli, jednak my pozostaniemy bez wzorca, o którym mówiłem. Nie będzie się do czego odnieść.