Komercja nie jest zagrożeniem dla prawdy czy dobra społecznego. Można mówić prawdę na sposób encyklik papieskich, a można mówić jasno, prosto i „tabloidalnie”, jak Jezus. Prawda jest ta sama, przekaz gorszy lub lepszy. Przegląd Powszechny, 3/2007
W ostatnich raportach radziłem, by mówić spokojniej, rzetelniej, głębiej. Jednak wszystkie dzienniki, a dobrze to zbadałem, są takie same. Mam na myśli 60-70% takich samych tematów, materiałów bardzo podobnie zrobionych. Oczywiście liderem jest TVN, który jako pierwszy wprowadził w „Faktach” taki wzorzec.
Jeżeli nie podejdziemy odpowiednio do tych dwóch spraw, to nie czeka nas nic dobrego w kontakcie z mediami. I nie dlatego, że dziennikarze będą źli, że wychodzi kolejna zła gazeta, ale dlatego, że my nic z tym nie zrobiliśmy. Trzeba naciskać na polityków, to są zdecydowanie ostatnie chwile na stworzenie małej, okrojonej, wspaniałej telewizji publicznej naszych marzeń.
TADEUSZ JERZY KONONIUK: Chciałbym zakończyć nasze spotkanie paradygmatem Kaina, skoro jesteśmy w gronie osób wierzących. Gdy Kain zabił swego brata, a Bóg zapytał go, gdzie jest Abel, wtedy ten wypowiedział znane słowa: „Czyż ja jestem stróżem mego brata, Abla?” To jest właśnie istota tego paradygmatu, który ma mocne zakorzenienie w dziennikarstwie. Mianowicie powinniśmy być zainteresowani wpływem naszych tekstów na odbiorców, gdyż to nie może znikać z naszego pola widzenia.
Dramatem jest natomiast to, że etyka dziennikarska w środowisku zawodowym nie jest w cenie, niestety. Obecnie prawie nie istnieją sądy dziennikarskie, kodeksy są w większości martwymi zapisami, a większość kolegów nie należy do stowarzyszeń dziennikarskich. Dodatkowo sądy dziennikarskie nie mogą osądzać kogoś, kto nie należy do stowarzyszenia. Środowisko dziennikarskie jest bardzo potrzebne, wręcz konieczne. Etyka dziennikarska w sensie zawodowym jest etyką normatywną, jest tworem doskonałym, ideałem. Dekalogu nie jesteśmy w stanie zachowywać w całości, jednak musi istnieć zwierciadło, pewien ideał, na podstawie którego dziennikarze będą wiedzieli, jak postępować, zachowywać się. Niestety, tak się nie dzieje i w zasadzie taki przegrany proces nobilituje w świecie dziennikarskim a nie jest powodem do ostracyzmu zawodowego.
JAN LITYŃSKI: Mówimy o pewnym oddziaływaniu społecznym i to wymaga odpowiedzialności. Ja wywodzę się z dziennikarstwa niezależnego, w którym odpowiedzialność jest inaczej realizowana. Wydaje mi się, że w tym dziennikarstwie, w ruchu opozycyjnym, podziemnym ruchu solidarnościowym istniał paradygmat: jesteś odpowiedzialny za wszystko, co piszesz i mówisz do ludzi. Jeżeli kłamiesz, to oszukujesz ludzi. To wszystko zostało gdzieś zatracone. Winy za taki stan nie zrzucam na komercję. Kiedy zlikwidujemy komercję, konkurencję i cały ten rynek, zlikwidujemy również i wolność. Jest jednak z tego wyjście... Jeśli dajemy wolność redaktorowi dziennika czy redaktorowi działu, dziennikarzowi, to za tym musi iść odpowiedzialność. Wydaje mi się, że obecnie proporcje zostały zachwiane. Trzeba starać się przywrócić odpowiedni stan. Dyskusja na ten temat powinna się odbywać przede wszystkim w massmediach, a nie tylko w niszowych czasopismach. Trzeba o tym przypominać.